Limity pasażerów w komunikacji miejskiej zaczynają sprawiać problemy. Jeden autobus w Katowicach trzeba było zatrzymać, bo wsiadło do niego ponad 20 osób. Jego kierowca mógł dostać 500 zł mandatu. Motorniczy tego problemu nie mają, bo mandatów nie będą przyjmowali.
W autobusach i tramwajach może jednocześnie podróżować tylu pasażerów, ile wynosi połowa dostępnych miejsc siedzących. Takie decyzje podjął w ubiegłą środę rząd. Choć liczba osób korzystających z komunikacji miejskiej znacząco spadła, to pojawiają się już pierwsze problemy związane z tymi wytycznymi.
Policja prowadzi kontrole pojazdów. Jak podaje Komenda Wojewódzka Policji, w czwartek sprawdzono prawie 1,5 tysiąca autobusów. W Katowicach do tej pory nie było większych problemów z zachowaniem odpowiedniej liczby podróżnych. Nie było też konieczności karania prowadzących pojazdy. Potwierdza to PKM Katowice. Autobusy były już kontrolowane na przykład na ul. Wincentego Pola, ale tylko w kilku przypadkach zdarzyło się, że w autobusie znajdowały się 1-2 osoby za dużo. O tym, ilu pasażerów może wsiąść do danego pojazdu informują kartki na drzwiach. W zależności od modelu autobusu jest to 11, 14 lub 18 osób. To niewiele, a za przestrzeganie limitów mają odpowiadać kierowcy i motorniczy. – Kierowca nie ma wpływu na to, ile osób wsiądzie na jednym czy drugim przystanku. Poza tym on jest w strefie wydzielonej. Nie po to robiliśmy te zabezpieczenia, żeby oni teraz mieli kontakt z pasażerami – mówi jeden z kierowników w katowickim PKM-ie. Kierowcy pracujący dla tego przewoźnika muszą powiadamiać policję, jeśli zauważą, że na pokładzie jest za dużo osób. Jest jeszcze inny problem. Nie każdy będzie chciał wysiąść na prośbę kierowcy. Trudno będzie wymusić to na przykład na górnikach wracających z kopalni Staszic w autobusie nr 30. – Załóżmy, że do autobusu z limitem 11 pasażerów wsiądzie 12 osób. Na jakiej podstawie można stwierdzić, kto jest tym dwunastym? – pyta pracownik PKM Katowice.
W ostatnich dniach doszło już do pierwszego zatrzymania autobusu w Katowicach. “Przepełniony” pojazd linii 820 z Katowic do Tarnowskich Gór zauważyli policjanci w nieoznakowanym BMW. Autobus, w tym przypadku Solaris Urbino z limitem 19 miejsc, musiał zjechać do zatoczki przy ul. Sokolskiej. Funkcjonariusze drogówki weszli do środka i szybko wyprosili około 4-6 osób. Kierowca dostał od nich ostrzeżenie, że następnym razem taka interwencja zakończy się dla niego mandatem. – Ja nie mam pojęcia jak to będzie, ale do mnie te 500 zł trafiło. Pieniądze drogą nie chodzą – mówi kierowca 820-tki. Później, po drodze, sam wyprosił około 10 pasażerów. To akurat był popołudniowy kurs, ale gorzej jest rano, gdy ludzie jadą do pracy.
Większy ruch poranny jest zauważalny również w tramwajach. – Powroty mieszkańców z pracy rozkładają się na wiele godzin. Jeśli ktoś nie zmieści się do tramwaju, to pojedzie następnym. Ale rano każdy chce dojechać na czas – mówi Andrzej Zowada, rzecznik prasowy Tramwajów Śląskich. Dodaje, że motorniczy nie mają obowiązku liczyć pasażerów, tylko szacować ich liczbę. Zresztą w przypadku dwuczłonowych składów motorniczy nie może wiedzieć, ile osób znajduje się w drugim wagonie. Tramwaje różnią się też bardzo pod względem liczby siedzeń. Dlatego w niektórych przypadkach do większego składu może wejść mniej osób niż do mniejszego. Do tej pory żaden motorniczy jeszcze nie dostał nawet pouczenia za przepełniony pojazd. Jak mówi Zowada, pracownicy Tramwajów Śląskich mają nie przyjmować mandatów, a spółka udzieli im pomocy prawnej w sądzie. Wszyscy przewoźnicy i organizator transportu, czyli ZTM, apelują do pasażerów o wyrozumiałość i dostosowanie się do nowych zasad.
Bardzo podoba mi się system panujący na wyspach greckich… wsiada się do autobusu, w każdym jedzie konduktor sprzedający bilety (ale nie o same bilety chodzi)… pilnuje porządku (w pandemii może pilnować również liczby osób), a przy okazji 100% pasażerów jedzie kasując bilety. Nie ma problemu z gapowiczami. Jeżeli u nas dzisiaj 1/4 pasażerów kasuje bilety, to okazałoby się, że taki konduktor sam na siebie zarobi :-)… tymczasem kierowca / motorniczy zajmowałby się tym, co do niego należy – kierowaniem pojazdem