Prawie dwugodzinnym wykładem Marek Szczerbowski pożegnał się z GKS-em Katowice. Chociaż formalnie będzie prezesem klubu do 26 sierpnia, to jednak do tego czasu nie będzie już podejmował kluczowych decyzji. Co będzie robił później? Jak mówi, najpierw nauczy się grać na trąbce.
To było pożegnanie w stylu Szczerbowskiego. Nie zwykła konferencja prasowa czy oświadczenie w mediach społecznościowych, a spotkanie w auli Akademii Wychowania Fizycznego, na którym byli obecni piłkarze, piłkarki, siatkarze, hokeiści GKS-u oraz pracownicy klubu, studenci i media. Był też wiceprezydent Katowic Waldemar Bojarun. Odchodzący prezes GKS-u rzucał danymi, kwotami i datami. Przekonywał, że praca jego i wybranych przez niego ludzi umożliwiła ograniczenie kosztów funkcjonowania klubu, a także pozwoliła na osiągnięcie sukcesów sportowych – dwukrotnego mistrzostwa Polski hokeistów i mistrzostwa Polski piłkarek.
Marek Szczerbowski chwalił sztaby szkoleniowe siatkarzy, hokeistów i piłkarek. Udzielił też pełnego poparcia trenerowi drużyny piłkarzy Rafałowi Górakowi i dyrektorowi sportowemu Robertowi Góralczykowi, którzy w ostatnich latach poddawani byli największej krytyce.
Wiele miejsca poświęcił też stosunkom z kibicami. Mówił o agresji z ich strony, pokazywał nagrania i zdjęcia. To m.in. urwane lusterko w samochodzie, dyskredytujące go naklejki przyklejane m.in. na znakach drogowych czy klatce schodowej kamienicy, w której mieszka, słowny atak kibola podczas meczu hokeja czy wiele flag z atakującymi go tekstami, wywieszanych podczas meczów.
Pokazał też fragment nagrania z meczu GKS-Widzew Łódź, podczas którego kibole GKS-u ostrzelali z rakietnic kibiców Widzewa. Jak mówił prezes GKS-u, to był przełomowy moment. – W tym momencie poszedł potężny atak na mnie, który miał na celu wymusić działania, które był działaniami nieracjonalnymi – wspominał Szczerbowski.
Takimi nieracjonalnymi działaniami, które pojawiły się już wcześniej, miało być przekazywanie kibicom części wpływów ze sprzedaży biletów. – Jak przyszedłem do klubu, to poinformowano mnie, że wpływy z biletów z sektora gości mają trafiać do kibiców. Zapytałem, z jakiego powodu? Drugi raz już pytania nie dostałem. Nigdy nie wyraziłem zgody, żeby wpływ z sektora gości trafiały do kibiców. Dostałem taką informację, że jak tego nie zrobię, to będę miał kłopoty. Może je mam, może nie mam. Taką decyzję podjąłem, bo uważałem, że to jest niezgodne ze sztuką zarządzania spółką – mówił Szczerbowski.
Wspominał też, że ma zewidencjonowanych kilkaset różnego rodzaju komunikatów od kibiców, którzy próbowali wpływać na jego decyzje. – Na mnie, kiedy wiedzą, że na mnie ten przycisk nie działa. Co się musi dziać gdzie indziej? Próby nacisku są delikatne – jak tego nie zrobisz, to… Potem, jak ktoś nie umie tego udźwignąć, to podejmuje decyzje w oparciu o kryterium słuszności, bo kupuje spokój. Ja nie reagowałem na te komunikaty, nie wchodziłem w polemikę. Podejmowałem decyzje w oparciu o własne kryteria – zapewnił Szczerbowski.
Przyznał, że w ostatnich miesiącach miał epizod depresyjny. – Całe szczęście, poprosiłem o pomoc i tę pomoc i wsparcie dostałem. Jestem już dzisiaj w bardzo dobrej formie i dziękuję mojemu psychologowi, panu Michałowi, z którym pracowałem przez całe cztery lata, bo ja wiedziałem w co wchodzę. Dziękuję wszystkim, którzy pomagali mi od strony medycznej, kiedy to napięcie było już bardzo duże. Wiedziałem co mnie spotka, nie wiedziałem tylko jak zareaguje mój organizm. To mnie zaskoczyło.
To właśnie zdrowie jest powodem, dla którego zdecydował się na odejście z klubu.
– GKS Katowice czeka wiele różnych nowych wyzwań. One wymagają nowych decyzji, nowych działań i nowej odpowiedzialności. To będą też nowe trudne decyzje. Wiem, jakie działania trzeba podejmować i boję się, że mój stan ducha, który dziś mam bardzo dobry, może w znacznym stopniu się pogorszyć. Jedyną przyczyną mojego odejścia jest to, że po prostu potrzebuję spokoju. Robię to tylko dlatego, żeby utrzymać pogodę ducha. Wiem, że tej energii może mi zabraknąć, a nie chcę być nieskuteczny.
Odpowiedział też na pytanie o swój stosunek do finansowania zawodowego klubu przez samorząd. – Na dłuższą metę finansowanie sportu zawodowego z pieniędzy publicznych nie jest dobre. Na dzisiaj nie wiem jednak czy byliby w stanie wszyscy przyjąć i zaakceptować wstrząs. To by musieli być bardzo odważni ludzie. Ale w dłuższej perspektywie nie powinno tak być. Ponieważ jak jest pieniądz publiczny, to własność jest niedookreślona. W odbiorze społecznym każdy może wpływać na podejmowanie decyzji.
Co będzie robił dalej? – Graliśmy w hokejowej Lidze Mistrzów w Zurichu. Pierwsze co zamierzam zrobić, to pojechać do Zurichu. Tam się oddycha. A po powrocie mam zamiar spełnić jedno ze swoich marzeń – chciałbym nauczyć się grać na trąbce – zakończył Szczerbowski i puścił muzykę z filmu Vabank.
Marek Szczerbowski “Przekonywał, że praca jego i wybranych przez niego ludzi umożliwiła ograniczenie kosztów funkcjonowania klubu”.
Czy jest szansa na wyjaśnienie, jak ta śmiała deklaracja ma się do wielkość corocznego finansowego wsparcia, ze strony władz Katowic dla GKS Katowice, w okresie gdy pełnił funkcję prezesa klubu?