W październiku ruszy kampania, która na promować używanie śląskiej mowy, zwłaszcza przez kobiety. Mam poważne wątpliwości czy ta akcja jest potrzebna i nie przyniesie odwrotnych skutków do zamierzonych. Zwłaszcza biorąc pod uwagę już pierwszy spot, który jej towarzyszy.
“Przeciwdziałanie miękkiej dyskryminacji osób mówiących po śląsku”, bo tak nazywa się wspomniany projekt, to dzieło stowarzyszenia Pro Loquela Silesiana. Instytucja dostała na niego dofinansowanie z tzw. funduszy EOG (pochodzą one z Islandii, Liechtensteinu i Norwegii). Całość kosztowała 188 tys. zł. W październiku w śląskich miastach pojawią się billboardy, plakaty i citylighty, na których młodzi ludzie “nie obawiają używać języka śląskiego w oficjalnych sytuacjach” (cytat za stroną projektu).
Na czym ma polegać miękka dyskryminacja osób mówiących po śląsku? Z badań przeprowadzonych przez stowarzyszenie na próbie 501 osób z woj. śląskiego i opolskiego wynika, że ludzie wstydzą się używać śląskiej mowy, bo uważają, że jest to niestosowne. Zdecydowanie częściej takie zdanie prezentują kobiety niż mężczyźni.
Jak przyznają przedstawiciele Pro Loquela Silesiana, kampanię chcieli zorganizować od kilku lat, a pierwszy wniosek o dofinansowanie złożyli w 2009 roku. Został jednak odrzucony, podobnie jak kilka kolejnych.
Nie wiem jakie były argumenty podmiotu przyznającego granty, ale ja chętnie dorzucę swoje. Mieszkam na Śląsku od kilkunastu lat. Nigdy nie spotkałem się z jakąkolwiek dyskryminacją kogokolwiek, kto zna i używa śląskiego. Powiem więcej. Dla ludzi spoza Górnego Śląska, śląska godka jest rodzajem folkloru, którego przyjemnie się słucha. Trudno mi zgodzić się ze stwierdzeniem, że ktoś może się czuć nieswojo mówiąc w języku, którego nauczył się w domu. I to zarówno do przyjezdnych, jak i do swoich. Dlatego uważam organizowanie takich kampanii za zupełnie zbędne. Zwłaszcza, że już pierwszy spot pt. “We biurze” brzmi tragicznie. Dwie kobiety rozmawiają siedząc przy biurku. Używają wyłącznie śląskich słów. Widać, że te zostały dobrane w bardzo nienaturalny sposób i w taki sam są wypowiadane. Boję się już jak będą wyglądać kolejne filmy, a w sumie ma ich być pięć.
Myślę, że nie tędy droga. Jeśli ktoś chce mówić po śląsku, nikt mu tego nie zabroni. Nie sądzę też, że po zobaczeniu plakatu czy filmu z hasłem “Poradzisz? Godej!” albo “Godomy po ślonsku” nagle jakaś znaczna grupa mieszkańców regionu zacznie używać śląskiego. Dla tych, którzy go znają, to przecież naturalne. Ci, którzy chcą mówić wyłącznie po polsku, raczej nic do śląskiego nie przekona.
Myślę, że 14 lat ciągłego poznawania i spotykania nowych ludzi w Katowicach, Mysłowicach, Chorzowie czy Bytomiu to wystarczająco długi czas, żeby wyrobić sobie zdanie. Dlatego podtrzymuję swoje, nikt nigdy nie skarżył się, że czuje się nieswojo, głupio czy wręcz jest atakowany za to, że mówi gwarą.
No właśnie, znawca, który “Mieszka na Śląsku od kilkunastu lat.” To słabo się orientujesz. Ja z dyskryminacją spotkałam się zbyt wiele razy.