W środę rozpocznie się głosowanie na projekty zgłoszone przez mieszkańców Katowic w budżecie obywatelskim na 2015 rok. O nich już teraz albo za kilka dni każdy chętny znajdzie dużo informacji. Ja za to poszukałem informacji o projektach, które nie zostały dopuszczone do głosowania. Niektóre z oczywistych względów, inne z powodu mniej lub bardziej niezrozumiałych decyzji urzędników.
Wiele wniosków było źle przygotowanych. Często mieszkańcy proponowali zrobienie czegoś na terenie, który nie należy do miasta. Były jednak przypadki, w których zasady zostały dotrzymane i o odrzuceniu wniosku zdecydowała opinia urzędników. Tak jak m.in. przy parkingu rowerowym, który miałby powstać na rogu ulic Młyńskiej i Pocztowej. Urząd w osobach pełnomocnika prezydenta ds. przebudowy Rondo-Rynek oraz przedstawiciela miasta ds. realizacji polityki rowerowej powiedział “nie”, bo “w kilku miejscach centrum zostaną zainstalowane stojaki na rowery” i kolejne są zbędne. Poza tym parking rowerowy zaburzyłby ład architektoniczny rynku. O jakim ładzie mowa, nie bardzo wiadomo. Pozostaje czekać na obiecane stojaki, które rzekomego ładu nie zaburzą.
Jeszcze ciekawsze jest uzasadnienie odmowy dopuszczenia pod ocenę mieszkańców wniosku o budowę boiska do gry w boules. Pomysłodawcy chcieli urządzić bulodrom w Parku Powstańców Śląskich, czyli na skwerze w pobliżu katowickiego ronda i pomnika o tej samej nazwie. O ile argument o braku wolnego miejsca ze względu na rosnące tam drzewa można jeszcze przyjąć (choć bulodrom nie zajmuje wiele przestrzeni), o tyle to, że nie “wpisuje się w reprezentacyjny charakter lokalizacji” brzmi co najmniej dziwnie. Nie wiem co w tym parku jest tak bardzo reprezentacyjne: drzewa, wydeptana przez chodzących na skróty ludzi trawa czy też pomnik generała Jerzego Ziętka.
Zresztą zdanie wytrych o reprezentacyjnym charakterze jakiegoś miejsca pojawia się w opiniach urzędników nie tylko w tym przypadku. Od rzekomo takiego właśnie charakteru Placu Żołnierza Polskiego na os. Paderewskiego odbił się ktoś, kto chciał, żeby stanęły przy nim ławki i miejsca siedzące. Nie wolno, powiedział tym razem Zakład Zieleni Miejskiej, ale po konsultacji z wojskiem. Być może chodzi o to, żeby przez plac tylko maszerować, a siedzenie przy pomniku żołnierza, zwłaszcza polskiego, może być dla niego obrazą. Urząd dorzucił jeszcze, że na “etapie przebudowy placu nie dopuszcza się wprowadzania elementów małej architektury”. O ile mnie wzrok i pamięć nie mylą, to ten plac na os. Paderewskiego przebudowę ma już za sobą. No chyba, że nowa nawierzchnia, latarnie i zieleń już się zestarzały.
Ciekawych argumentów na “nie” ciąg dalszy. Oto Park Kościuszki i propozycja zrobienia placu do disc golfa. W dużym uproszczeniu to taka gra, w której rzuca się specjalnym talerzem do równie specjalnego kosza. Dlaczego miasto tego nie chce? “Projekt kłóci się z charakterem parku. Park Kościuszki ma charakter zabytkowy. Tego tego typu instalacje powinny być lokowane w parkach o charakterze rekreacyjnym (np. w Dolinie 3 Stawów).” Dzięki temu już wiem, że np. Park Śląski jest parkiem rekreacyjnym, a nie zabytkowym, bo akurat tam pograć w disco golfa można. Wiem też, że Park Kościuszki nie ma charakteru reprezentacyjnego, bo gdyby takowy miał, to na pewno miasto nie zbudowałoby w nim boiska do gry w boules. A przecież zbudowało.
Idźmy dalej. Urząd nie chce też fontanny na Pl. Miast Partnerskich w Ligocie, bo “spowoduje to ingerencję w istniejącą infrastrukturę na nowo wybudowanym placu. Ponadto fontanna będzie generowała zbyt wysokie koszty utrzymania w latach kolejnych”. Gdybym był złośliwy, mógłbym zapytać: a jakie koszty w latach kolejnych będzie generowało utrzymanie np. NOSPR? Dla niewtajemniczonych – ponad 1,5 mln zł rocznie.
Podobna argumentacja uniemożliwiła dopuszczenie do głosowania projektu ukwiecenia Nikiszowca. Skoro już o przyrodzie mowa. W Dąbrówce Małej ktoś zaproponował obsadzenie elewacji 10 budynków roślinami pnącymi. Co się okazało? “Proponowane nasadzenia pnączy na elewacji wskazanych budynków, mogłoby stanowić utrudnienie dla mieszkańców, a także pomniejszyłoby szerokość ciągów komunikacyjnych”. Przyznam szczerze, że nie znam dokładnej treści wniosku. Ale tak na zdrowy rozsądek, w jaki sposób rośliny pnące się po ścianie zewnętrznej mogą zmniejszyć szerokość ciągów komunikacyjnych? No chyba, że mieszka tam Spiderman i do mieszkania wchodzi oknem.
To tylko niektóre z przykładów. Takie odrzucone ze względów “merytorycznych” wnioski są w sumie 102. Nie sposób odnieść wrażenia, że wiele z decyzji na “nie” wynikało wyłącznie z czyjegoś widzimisię. Zwłaszcza, że w zdecydowanej większości opisane przeze mnie pomysły miały kosztować stosunkowo niewiele.