Jego auto zostało odholowane, teraz do zapłacenia ma 500 zł. Twierdzi, że zabrakło akcji informacyjnej. Napisał do nas jeden z czytelników, który miał pecha i swój samochód po Święcie Niepodległości musiał odebrać z zupełnie innego parkingu niż ten, na którym go zostawił. Straż miejska odpowiada, że to wina kierowców.
Informacje o obchodach Święta Niepodległości w Katowicach publikowane były w mediach i na stronach urzędów. Okazuje się jednak, że nie wszyscy wiedzieli o konieczności przeparkowania swojego samochodu. Wszystkie pojazdy pozostawione na placu Chrobrego zostały odholowane przed uroczystościami. Łącznie straż miejska wywiozła 17 samochodów. Jeden z nich należał do naszego czytelnika. Marcin Pietrzyk nie kryje oburzenia. Zarzuca straży miejskiej brak odpowiedniej informacji. Swoje auto zaparkował wieczorem, dzień przed uroczystościami. Według niego, parking był wtedy pełny, a na wjeździe nie zauważył żadnego znaku zakazu.
Dnia 11 listopada znak stał, aczkolwiek trzeba było się pomęczyć aby go znaleźć, zwłaszcza że stał za drugim znakiem w miejscu zupełnie niewidocznym, gdzie kierowca jadąc najpierw skupia się na progach zwalniających, potem skrzyżowaniu i potem przejściu dla pieszych. Oczywiście straż miejska obstaje przy swoim, że był znak i nawet rozdawali kartki za wycieraczki (ja takiej nie uświadczyłem). Pytanie więc czy tak powinno wyglądać zarządzenie miastem i stosunek do mieszkańców? Jak zawsze totalna bylejakość. Ustawić (nie wiadomo kiedy) jednodniowy znak zakazu, co stanowiło absolutny wyjątek w tym miejscu i potem z automatu każdemu po 500 zł ? Nie dało się oznaczyć miejsca taśmą, nadać komunikatu w prasie? (pisownia oryginalna) – pisze Marcin Pietrzyk. Jako przykład dobrze zorganizowanej imprezy podaje Tour de Pologne. Według niego, koszty akcji powinna pokryć osoba, która jest odpowiedzialna za niedoinformowanie użytkowników parkingu. “Takie działania tylko przekonują, aby w końcu wynieść się z centrum tego miasta, które jest totalnie nieprzyjazne mieszkańcom” – podsumowuje pan Marcin.
Na jego zarzuty odpowiada rzecznik prasowy katowickiej straży miejskiej Piotr Piętak. – Znaki były tam od 9 dni i to obu stronach jezdni, mimo że tak się ich nie ustawia – mówi i dodaje, że urząd wojewódzki wraz ze strażą miejską kolportowali ulotki informacyjne. Ta akcja też trwała kilka dni. Zdaniem rzecznika, informacja była wystarczająca, a taśma i barierki nie były konieczne. Według niego, kierowca może mieć pretensje do siebie. – To świadczy tylko o tym, że ta osoba zlekceważyła przepisy ruchu drogowego. Nie zastosowała się do znaków – kończy strażnik i przestrzega kierowców przed jazdą na pamięć. Zdradza też, że prawie połowa odholowanych pojazdów należała do pracowników urzędu wojewódzkiego.
To ciesze się, że ma Pani swój “mózg i rozum”, ale szkoda że nie odnotowała Pani, że parkując w ” ogonie innych samochodów” kierowca zaparkował legalnie, bo zakaz nie obowiązywał. Więc kierowca ” ślepo nie podążał” a zachował się zgodnie z prawem, tak jak i inni wówczas.
Kierowca nie krytykuje strażników, którzy musieli zrobić co zrobili, a organizatorów przedsięwzięcia pt. incydentalne wyłączenie ulicy z możliwości parkowania przy niej i tak 9 dni to za mało.
Kończąc tę dyskusję chciałem jeszcze zapytać, drodzy Państwo legaliści, dlaczego po godzinie 17 dnia 11.11.2016 r. pomimo obowiązywania zakazu, nikt już go nie egzekwował i nikt nie piętnował parkujących tam kierowców ? Skoro wszyscy to wszyscy.
A Pani za informację co do przyszłego roku serdecznie dziękuje.
Cóż, gdy Ja jadę do obcego miasta to parkując samochód tym bardziej dokładnie się rozglądam i upewniam, że mogę a nie parkuje “w ogonie innych samochodów”. Ala ja mam swój mózg i rozum, a nie podążam ślepo za innymi. 9 dni to za mało?! To ja już dziś informuje Pana, że 11.11.2017 w tej okolicy zapewne również będzie obowiązywał zakaz zatrzymywania.
Cóż drogi Panie, kierowca zastosował się do znaków drogowych i pojazd został legalnie zaparkowany w dniu kiedy, jak się okazuje, było to dozwolone.
Organizatorzy podobnych przedsięwzięć w poprzednich latach, zdając sobie sprawę, że takie dowolne wyłączanie ulic na jeden, dwa dni, może przysporzyć problemów, odpowiednio informowali o tym, poprzez rozmaite środki przekazu. Tutaj tego zabrakło, dlaczego? – ” bo znak stał i nie było to potrzebne”.
A gdyby pojazd został zaparkowany parę dni wcześniej, gdy nie było jeszcze znaku? to też forumowi ” prawi i sprawiedliwi” twierdzili by, że wina kierowcy, że nie zapoznał się ze znakami których jeszcze nie było? Kto ustala kiedy jest odpowiedni czas na postawienie znaku? 9 dni to bardzo mało, zwłaszcza w okolicy, gdzie na codzień parkują setki ludzi, niekoniecznie każdego dnia.
Zgodnie z tym rozumowaniem i literalnie odczytywanym prawem, można postawić znak w ten sam dzień i zaraz podjechać lawetą. Można, ale to jest właśnie clue pretensji, tj. sposób organizacji i zarządzanie tego rodzajem przedsięwzięć, które skutkowało wprowadzeniem w błąd 16 kierowców.
Niestety ale znów mamy typowe zachowanie polegające na zrzucaniu winy na innych w tym przypadku na Strażników. Drogi Panie skoro porusza się Pan autem to Pana obowiązkiem jest stosowanie się do znaków drogowych, i nie istotne czy to jest godzina poranna czy wieczorna, niestety ale wszelkie pretensje do Strażników są bezpodstawne znaki były ustawione wcześniej niż zakaz obowiązywał tak aby każdy mógł się z nim zapoznać o każdej porze dnia i nocy, Pan widocznie nie miał takiej chęci więc teraz Pan ponosi koszty swojej decyzji i koniec.
Cóż świetnie że Pani tak ochoczo odnotowuje do kilku lat wstecz gdzie ” znaki stały jak byk”. Ciekaw jestem tylko czy Pani w innym mieście, parkując praktycznie nocą, w ogonie innych samochodów równolegle do jezdni, wpadła na pomysł by latać i szukać znaków czy anuż za kilka godzin już nie będzie można jednak parkować. Zapewne nie. Cóż stosując prawo należy mieć na względzie również zasady współżycia społecznego, spoglądając w przeszłość można było to jak widać inaczej zorganizować, ale oczywiście najlepiej ograniczyć się do suchego stwierdzenia, prawo nie nakazuje nic więcej robić więc niech płacą frajerzy. Ot Polska.
Cóż powiem tylko tyle. Mieszkam w okolicy Placu Chrobrego, rok w rok na 11 listopada ustawiane są znaki o zakazie parkowania w związku z uroczystościami. Tak samo było i tym razem. Znaki stały jak byk, a że pan nie zadał sobie trudu żeby na nie spojrzeć to już tylko pana sprawa i pretensje może mieć pan tylko do siebie.