Reklama

Lisy i kuny na Stadionie Śląskim

G. Ż.
Unieważniane przetargi, źle przygotowane kosztorysy, kolejne opóźnienia i zbyt mała ilość pieniędzy potrzebnych do zakończenia inwestycji. Wczoraj opisałem ostatnie lata budowy Stadionu Śląskiego. Z twardych danych wynika, że nie ma szans na zakończenie prac i oddanie stadionu do użytku w połowie 2017 roku, choć władze województwa uparcie powtarzają tę datę. Za przebudowę stadionu bezpośrednio odpowiadają Kazimierz Karolczak, członek zarządu woj. śląskiego i Michał Sachs, dyrektor wydziału inwestycji Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. W rozmowie poniżej odpowiadają na zarzuty dotyczące przetargów, kosztorysów, pieniędzy i terminu zakończenia robót.

Grzegorz Żądło: Od momentu katastrofy przy podnoszeniu dachu, już trzy przetargi na dokończenie budowy Stadionu Śląskiego zostały unieważnione. Każdy z innego powodu. Ostatni, na prace budowlane, dlatego, że ofertę złożyła tylko jedna firma. Chciała za wykonanie prac ponad 40% więcej niż wynikało z kosztorysu. Źle oszacowaliście wartość zamówienia?

Kazimierz Karolczak: Oszacowanie jest dobre. Rynek dyktuje warunki. Na razie z wyceną rynku się nie zgadzamy.

To jednak kolejny przetarg, w którym oferty firm znacząco rozmijają się z waszymi wyliczeniami. Podobnie było w postępowaniu na zadaszenie stadionu. Chcieliście wydać 45 mln zł, a Pfeifer zaoferował 70 mln zł i dostał zlecenie.

Michał Sachs: Szacowanie zamówienia publicznego odbywa się zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury. Musimy się na nim opierać i nie możemy w inny sposób przygotowywać kosztorysów.

Kazimierz Karolczak: To był dobry kosztorys i nadal będziemy tak twierdzić. Nikt z oferentów nie zarzucił nam, że w tym czy innym oszacowaniu były jakieś błędy.

Tak czy inaczej, kolejne przetargi pokazują, że kosztorysy są zaniżone. Poza tym ogłaszaliście przetargi ograniczone, które nie tylko trwają dłużej, ale poprzez zawężenie kręgu potencjalnych wykonawców, mogą też wpływać na zawyżenie cen.

Kazimierz Karolczak: Teraz będziemy ogłaszać przetargi nieograniczone. W sytuacji, kiedy na pięć, wydawało się, dobrze sprawdzonych firm, ofertę składa jedna, okazuje się, że jest jakiś problem. Obniżamy wymogi, jeśli chodzi o potencjał wykonawców. W związku z tym uważamy, że do przetargów będą mogły przystąpić również mniejsze podmioty.

Nie ma nieomylnych ludzi. Wiele przetargów w Polsce jest unieważnianych. Staraliśmy się wykonać je jak najlepiej. Natomiast jeżeli są błędy, to wiadomo, że nie będziemy w to brnąć, tylko musimy je po prostu naprawić.

Organizujecie przetargi obmiarowe, a nie ryczałtowe. W ten sposób to województwo ponosi większe ryzyko niż wykonawcy. W przypadku, gdy w trakcie prac okaże się, że jest do wykonania więcej robót niż wynikało z kosztorysu, musicie za to zapłacić.

Sachs: Dajemy wykonawcom przedmiar całkowity, taki, jaki w najlepszej naszej wiedzy jest do zrobienia.

Karolczak: Rzeczywiście, nasze ryzyko polega na tym, że jeżeli wystąpią roboty dodatkowe lub zamienne i są one uzasadnione, to musimy je zaakceptować. W przypadku przetargu ryczałtowego, ryzyko jest raczej po stronie wykonawcy. Jednak postępowania ryczałtowe nie dają gwarancji uzyskania najniższej ceny.

Sachs: To jest na zasadzie „widziały gały co brały”. Nie zmienia to faktu, że wykonawca może wystąpić z roszczeniem i z reguły wygrywa. Bo nie można wziąć od kogoś roboty bez zapłaty.

Czy po zejściu z placu budowy konsorcjum Hochtief/Mostostal na stadionie została przeprowadzona dokładna inwentaryzacja wykonanych prac?

Michał Sachs: Tak, inwentaryzację wykonali inspektorzy nadzoru przy udziale Hochtiefu, bo rozstaliśmy się w sposób cywilizowany.

Skoro tak, to dlaczego w przetargu na tzw. niskie prądy wymagacie od potencjalnych wykonawców przeprowadzenia inwentaryzacji położonych już instalacji. Nie możecie oczekiwać, że firmy właściwie wycenią swoją ofertę, skoro nie wiedzą co i ile trzeba będzie naprawić lub wymienić?

Michał Sachs: Mamy wiedzę co jest wykonane, ale nie wiemy co uległo zniszczeniu. Trudno sobie wyobrazić, aby kilkaset kilometrów przewodów przedzwaniać i sprawdzać przed rozpoczęciem prac. Na stadionie grasują kuny, lisy i inne zwierzęta. Biorąc to pod uwagę, może się okazać, że wszystko co policzyliśmy i sprawdziliśmy sześć miesięcy przed rozstrzygnięciem przetargu i wtedy było sprawne, po upływie tego czasu sprawne już nie jest.

Upłynęły dwa lata i przez taki czas ten obiekt stał. Niech pan zostawi samochód na dwa lata bez odpalania. Przypuszczam, że kuna przegryzie panu wszystkie przewody.

Jeśli w wyniku przeprowadzonej inwentaryzacji konieczna okaże się wymiana zamontowanych już urządzeń, to wówczas koszt tej wymiany (oczywiście po weryfikacji z udziałem projektanta i ewentualnie dostawcy urządzeń) będzie ponosiło województwo.

To może w istotny sposób podnieść koszty inwestycji, a już teraz województwo śląskie nie ma wystarczającej ilości pieniędzy na dokończenie budowy stadionu. Kosztorysy w pozostałych do rozstrzygnięcia przetargach opiewają na około 130 mln zł netto. Natomiast w budżecie województwa, spółki Stadion Śląski oraz w Wieloletniej Prognozie Finansowej zaplanowano na ten cel tylko około 107 mln zł. Skąd województwo weźmie brakującą kwotę?

Kazimierz Karolczak: Nie jest powiedziane, że rozstrzygniemy przetargi w tych cenach. Na chwilę obecną mamy takie środki i uważamy, że jesteśmy w stanie zrobić to w tej cenie. Jeśli w przetargach wyjdzie większa kwota, wtedy prawdopodobnie będziemy musieli dołożyć. W grę wchodzi wzięcie kolejnego kredytu.

Województwo będzie miało pieniądze na dokończenie stadionu. Tych możliwości inżynierii finansowej jest jeszcze sporo. Moim zdaniem pieniędzy będzie więcej niż potrzeba.

Michał Sachs: Liczymy na pieniądze z ministerstwa sportu. Już raz dostaliśmy około 3 mln zł na przedpole wschodnie. Mamy też poparcie dla inwestycji rozwojowych Polskiego Związku Lekkiej Atletyki oraz Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Według szacunków, w grę mogłaby wchodzić kwota 15-18 mln zł.

Tyle, że na razie nie podpisaliście jeszcze żadnej umowy w sprawie finansowania. To tylko z jednej strony deklaracje, z drugiej wasze nadzieje i oczekiwania.

Michał Sachs: Rzeczywiście, nie mamy żadnych pisemnych gwarancji. Natomiast w 2014 podpisaliśmy porozumienie o współpracy z PZLA.

Deklarowany termin oddania do użytku Stadionu Śląskiego był już kilka razy przesuwany. Teraz twierdzicie, że obiekt zostanie otwarty w połowie 2017 roku. To nierealne, biorąc choćby pod uwagę czas potrzebny na rozstrzygnięcie przetargów, wykonanie prac, a potem odbiory. Czy istnieje w ogóle jakiś harmonogram prac?

Michał Sachs: Mamy ramowy harmonogram, ale to, które prace będą realizowane w jakim terminie, zależy od wykonawców.

Kazimierz Karolczak: Zakładaliśmy cztery miesiące na odbiory i uruchomienie stadionu. To było dużo czasu. Teraz tego czasu jest mniej, ale nadal wystarczająco. Wstępnie mówiłem, że chcielibyśmy oddać stadion w połowie 2017 roku i że to będzie czerwiec, ale nikt się nie będzie o to zakładał. Prace budowlane to jest coś, czego nie można zaplanować w 100%. Z moich informacji wynika, że dotrzymanie tego terminu jest możliwe, jeżeli w przetargach i pracach budowlanych nie wystąpią nieprzewidziane problemy.

Prace i ryzyka występują nie tylko na stadionie. Poza nim toczą się postępowania sądowe, w których stronami są województwo śląskie i byli wykonawcy: Hochtief i Mostostal. W grę wchodzi kilkadziesiąt milionów złotych, które każda ze stron może albo zyskać, albo stracić. Na jakim etapie są te postępowania i o jakie konkretnie kwoty chodzi?

Michał Sachs: Toczą się trzy postępowania. W pierwszym chodzi o ustalenie, że województwo śląskie nie jest uprawnione do skorzystania z gwarancji. Kwota sporu to 32 mln zł.

Przedmiotem drugiego postępowania jest zasądzenie na rzecz konsorcjum odszkodowania w wysokości 25 mln zł.

Jest jeszcze powództwo o zasądzenie na rzecz województwa odszkodowania i kar umownych. Obecnie to około 60 mln zł. Kwota ta ciągle rośnie, bo każdy dzień na budowie innych firm, powoduje wzrost naszych roszczeń wobec konsorcjum, które nie wykonało podpisanej z nami umowy.

Te są sprawy już są w sądzie, choć na wstępnym etapie. Pozostałe jeszcze tam nie trafiły, choć trudno zakładać, że będziemy w nich zawierać ugody.

O ostatnich latach budowy Stadionu Śląskiego można przeczytać tutaj.

Zdjęcie: Michał Sachs (z lewej) i Kazimierz Karolczak. Źródło: Biuro prasowe UMWŚ.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*