Prokuratura Rejonowa Katowice Wschód zakończyła śledztwo w sprawie wypadku, w którym zginęło dwóch młodych obywateli Ukrainy. Jak wykazały badania, obydwaj byli pod wpływem alkoholu. Rozbity samochód inny kierowca zauważył dopiero około 3,5 godziny po wypadku. Zawiadomił służby. Jednak nawet wcześniejszy przyjazd pogotowia niczego by nie zmienił.
W czwartek 7 października 2021 roku w pobliżu stacji Orlen na al. Roździeńskiego doszło do wypadku. Z samego rana wiadomo było tyle, że na drzewie rozbił się Opel Astra, którym jechało dwóch Ukraińców. Jeden miał 19, a drugi 20 lat. Obydwaj zginęli na miejscu. Musieli jechać z dużą prędkością, bo jedno z drzew ścięli autem, a drugie wyrwali z korzeniami. Początkowo wydawało się, że wypadek wydarzył się około godz. 6 rano, kiedy to zostały zawiadomione służby. Potem okazało się jednak, że samochód wypadł z drogi znacznie wcześniej, tyle że przez długi czas nikt tego nie zauważył. Jak to możliwe? Na nagraniu z monitoringu obejmującego miejsce, w którym DK86 odbija w lewą stronę (ul. Murckowska), a al. Roździeńskiego biegnie prosto w kierunku centrum miasta, widać jak opel pędzi z dużą prędkością. Wygląda na to, że kierowca w ostatniej chwili zmienił zdanie i zamiast w ul. Murckowską, chce jechać do centrum. Traci jednak panowanie nad autem i wylatuje z drogi. Dachuje i uderza w drzewo. Mimo że droga z Sosnowca do Katowic jest bardzo ruchliwa, akurat przez dłuższy czas nikt nią wtedy nie jedzie. Jest środek nocy, godzina 02:30.
Jak wykaże sekcja zwłok, zarówno kierowca, jak i pasażer, zginęli na skutek wielonarządowych obrażeń ciała, które powstały w wyniku wypadku. Z kolei badania toksykologiczne wykazały, że obydwaj mężczyźni byli pod wpływem alkoholu. U kierowcy stwierdzono 1,5 alkoholu we krwi i 2,3 promila w moczu. Z kolei u pasażera stężenie alkoholu we krwi wynosiło 1,1, a w moczu 1,7 promila. Żaden z mężczyzn nie był natomiast pod wpływem środków odurzających, substancji psychotropowych, dopalaczy, leków lotnych czy jakichkolwiek innych trujących substancji.
Z opinii biegłego z zakresu motoryzacji wynika, że przed wypadkiem opel był sprawny technicznie, a wszystkie ujawnione w nim uszkodzenia postały w wyniku wypadku. Biegły stwierdził też, że w momencie uderzenia w drzewo, kierowca nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa.
Jak wynika z naszych ustaleń, feralnej nocy Ukraińcy pili alkohol na imprezie z kolegami. Od jakiegoś czasu mieszkali i pracowali w woj. śląskim. W pewnym momencie wyszli z imprezy i postanowili wrócić do miejsca zamieszkania. Nie zważali na to, że w takim stanie żaden z nich nie powinien prowadzić auta.
Wprawdzie prokuratura tego nie ustaliła, ale w opinii policjantów, opel pędził nawet 150 km/h. Przy takiej prędkości, Ukraińcy nie mieli żadnych szans na przeżycie. Żeby wydobyć zwłoki ze zmiażdżonego samochodu, strażacy musieli użyć sprzętu do cięcia karoserii.
W tym miejscu obowiązuje ograniczenie prędkości do 70 km/h.