Reklama

Ulica Stawowa znów wygląda jak w latach 90. Nielegalny handel kwitnie tu w najlepsze

Grzegorz Żądło
Trzydzieści lat temu taki widok był powszechny i nikogo nie raził. Ważne było, że bezpośrednio, prosto z ulicy można kupić coś, czego jeszcze całkiem niedawno nie było. Nikt nie zawracał sobie głowy podatkami czy innymi wynalazkami kapitalizmu. Czasy się jednak zmieniły. Podatków jest coraz więcej, są opłaty za zajęcie pasa drogowego, są kasy fiskalne, jest sanepid i kontrole jakości żywności. Minęło 30 lat, w czasie których zmieniło się wszystko. Poza tym, że na ul. Stawowej w Katowicach nadal kwitnie nielegalny handel.

Jeszcze całkiem niedawno wydawało się, że problem zniknął, a przynajmniej został zredukowany do minimum. To już jednak przeszłość. Obecnie na Stawowej co kilka, kilkanaście metrów znów można się natknąć na nielegalne stragany. Na kartonach, plastikowych skrzynkach i rozkładanych stołach leżą głównie warzywa i owoce, ale też np. baterie. Skąd pochodzą – nie wiadomo. Kas fiskalnych brak.

Sprawdziliśmy, choć odpowiedź znaliśmy przed zadaniem pytania, czy Miejski Zarząd Ulic i Mostów wydał w ostatnich miesiącach jakiekolwiek pozwolenie na zajęcie pasa drogowego na Stawowej na cele handlu. Nie wydał ani jednego. Zapytaliśmy straż miejską ile mandatów zostało nałożonych na nielegalnie handlujących na Stawowej. W tym roku, do czasu naszego telefonu, ani jednego. Dopiero w poniedziałek strażnicy wlepili 16 mandatów 4 osobom. Prawdopodobnie tym samym. Kontrolowali handlarzy czterokrotnie tego samego dnia. Ci nic sobie z mandatów nie robili i robić nie będą. To jest właśnie największy problem. Nie może być jednak tak, że wszyscy w mieście machną ręką i powiedzą: tak było zawsze, nie da się z tym nic zrobić. Otóż, da się. Pod koniec pierwszej dekady lat 2000. kiedy nielegalny handel kwitł nie tylko na Stawowej, ale i na pl. Szewczyka, straż miejska znalazła sposób na jego znaczące ograniczenie. Podobnie jak obecnie, mandaty były nieskuteczne. Najczęściej dlatego, że sprzedawcy warzyw i owoców oficjalnie byli bezrobotnymi i nie bardzo było z czego ściągnąć należności. Działo się tek dlatego, że za nielegalnym handlem stał zupełnie kto inny. Ci, którzy brudnymi rękami bez książeczek sanepidowskich podawali ludziom warzywa i owoce niewiadomego pochodzenia byli tylko podstawionymi słupami. Mieli sprzedawać i brać na siebie ewentualne kary, których i tak nikt potem nie egzekwował. Za nielegalnym handlem w centrum Katowic stały szemrane typy, które oficjalnie miały „czyste ręce”. Nie tylko dlatego, że nie brudzili się warzywami podawanymi klientom niemal wprost z ziemi, ale przede wszystkim dlatego, że to nie oni przyjmowali mandaty albo wnioski do sądu.

Kilkanaście lat temu strażnicy znaleźli na nich sposób. Nielegalnym handlarzom po prostu zabierali towar. Potem odpowiedni sąd miał 7 dni na usankcjonowanie bądź zakwestionowanie decyzji strażników. Nawet jeśli uznawał, że nie mieli prawa rekwirować towaru, to po kilku dniach zabrane owoce i warzywa nie nadawały się już do niczego.  Trzeba było tylko zrobić protokół zniszczenia i handlarze towaru nie mieli. Skoro nie dało się inaczej, to trzeba było radzić sobie sposobem.

Na kilka lat problem udało się znacząco ograniczyć. Jednak ostatnio Stawowa znów wygląda jak za swoich najgorszych czasów. Codziennie nielegalni sprzedawcy rozkładają swoje towary na kartonach, skrzynkach i stolikach. Jedno stoisko ma nawet namiot. Stawowa znów wygląda jak tanie targowisko w latach 90. Czy da się coś z tym zrobić? Mandaty niewiele dadzą, co nie znaczy, że nie trzeba ich dawać. Warto poszukać takiego sposobu, jaki znaleźli strażnicy ponad 10 lat temu. Do tego potrzebna jest jednak wola polityczna. Władze miasta musiałyby zauważyć problem, a przede wszystkim – nielegalny handel musiałby zacząć im przeszkadzać. Wszystkie działania straży miejskiej czy policji będą tylko konsekwencją decyzji władz.

Warto podjąć trud, żeby Stawowa nie wyglądała jak śmietnik. Zwłaszcza, że za kilka miesięcy swoje ogródki wystawią kawiarnie, puby i restauracje. Wtedy to już nie będzie kwestia estetyki, ale po prostu przepustowości ulicy. Pomiędzy ogródkami i straganami trudno będzie się przecisnąć.

PS W 2019 roku straż miejska podjęła 140 interwencji związanych z prowadzeniem handlu w niedozwolonym miejscu. Nałożyła w sumie 64 mandaty, a w 6 przypadkach skierowała wnioski o ukaranie sprawców do sądu.


Tagi:

Komentarze

  1. Maz 12 lutego, 2020 at 12:49 pm - Reply

    Nie tylko handlarze a samochody i syf reklamowy sprawia ze ta ulica jest smietnikiem miasta!!!
    Podobnie jest na placu przed dworcem i to ma byc wizytowka miasta? Chwalimy sie nowym dworcem galeriami handlowymi a tego co obok nikt nie zauwaza? Czy urzednicy sa tak slepi czy leniwi ? Gdzie tkwi problem? Mamy dosc tej bezradnosci urzednikow!!! Dlaczego nikomu nie zalezy na poprawie wizerunku miasta? Brakuje determinacji,zapalu !!!! Czas na nowego prezydenta!

  2. Grucha 11 lutego, 2020 at 11:07 pm - Reply

    Stawowa po prostu trzyma poziom reszty centrum – bród, smród i ubóstwo… Klika Uszoka i Krupy doprowadziła śródmieście do zapaści, aż żal patrzeć. Za PRL-u to wyglądało klasę lepiej

  3. mixmix 11 lutego, 2020 at 7:15 pm - Reply

    Jest prawo, jest policja, jest straż miejska tylko wszyscy się zastanawiamy gdzie jest Szeryf, który zrobi w mieście porządek

  4. Piotr 11 lutego, 2020 at 5:56 pm - Reply

    W sumie co za różnica albo handlarze, albo stoją samochody.

  5. Pieter 11 lutego, 2020 at 5:27 pm - Reply

    Przecież na Stawowej znajduje się posterunek policji. Warto zbadać kto dostarcza towar handlarzom i kto czerpie zyski z ich działalności.

    • Enzo 29 lutego, 2020 at 7:27 pm Reply

      nie, żeby coś ale codziennie mogą handlować i nic im nie zrobisz

Skomentuj Piotr Anuluj pisanie odpowiedzi

*
*