Reklama

Mija 10 lat od śmierci Barbary Blidy. „Była dobrą kobietą, dobrą matką”

Grzegorz Żądło
Dokładnie 10 lat temu była posłanka SLD i była minister gospodarki przestrzennej i budownictwa zastrzeliła się w łazience swojego domu, kiedy agenci ABW przyszli go przeszukać, a ją zatrzymać. Do dzisiaj w tej sprawie jest wiele wątpliwości, które prawdopodobnie nigdy nie zostaną już wyjaśnione. – Może kiedyś ktoś wyciągnie dokumenty z archiwum, przeczyta je od początku do końca i wniosek będzie inny. Ale mnie już wtedy nie będzie – mówi Henryk Blida, mąż byłej minister.

Dziś przy grobie, na którym już tradycyjnie kwiaty złożyła delegacja SLD, wspominał żonę. – Zawsze ją wspominam słodko, spokojnie, czule. Była dobrą kobietą, dobrą matką. Nie tak miał oto wyglądać.

O godz. 6 rano 25 kwietnia 2007 roku do domu Blidów w Siemianowicach zapukali funkcjonariusze ABW. Mieli nakaz przeszukania. Barbara Blida poprosiła o możliwość skorzystania z łazienki. Weszła z nią funkcjonariuszka ABW. Mimo to, Blida wyciągnęła z szafki broń i strzeliła sobie w klatkę piersiową. Dlaczego funkcjonariuszka nie zareagowała i dlaczego ABW nie sprawdziła wcześniej łazienki? To pytania, na które do dziś nie ma właściwie odpowiedzi. Nie wiadomo też dlaczego na filmie, który nagrywała ABW, widać tylko wejście funkcjonariuszy do domu Blidów i rozmowę z mężem byłej minister.

Zdjęcie z archiwum prywatnego Jacka Blidy.

Jak mówi po 10 latach od tamtych wydarzeń syn Blidy Jacek, do tragedii doprowadziły działania ówczesnych władz, z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą na czele. – Nie można tak postępować z obywatelami. Powstała machina, która doprowadziła do tego, że o 6 rano agenci meldują się w domu osoby, która by się na 100 procent zgłosiła do prokuratury. Kwestia podsłuchów, jakieś samochody w okolicach domu. Cała atmosfera, która jest tworzona wokół danej osoby. To wszystko sprawiło, że matka czuła się zastraszana. Zwłaszcza, że dwukrotnie wcześniej składała wyjaśnienia w prokuraturze – mówi Jacek Blida. Dodaje, że do dzisiaj nic nie jest w stanie wypełnić pustki po matce. – Rozmawialiśmy dużo, konsultowaliśmy się wzajemnie. Tego mi brakuje. Jestem wychowany w śląskiej rodzinie, gdzie ta obowiązkowość,  szacunek dla starszego pokolenia jest priorytetem. Wydaje mi się, że te priorytety pozwalają mi radzić sobie z tymi trudnymi emocjami. 

Jacek Blida uważa, że gdyby jego matka żyła, to dzisiaj nie zajmowałaby się już polityką. – Pewnie działałaby w branży budowlanej. Ta polityka, która w naszym kraju już w 2005 roku zaczęła przyjmować kształt tylko i wyłącznie walki, a nie dbania o rozwój państwa, przestawała ją interesować. Dlatego wychodząc  z polityki, z powrotem angażowała się w budownictwo.

Rodzina nie ma pretensji do konkretnych osób. Nie zamierza też na drodze prawnej dochodzić jakichkolwiek roszczeń. Przypomnijmy, ostatecznie nikt nie odpowiedział karnie za akcję w domu Blidów. Dowodzący nią oficer został ostatecznie uniewinniony. Sąd apelacyjny nie dopatrzył się w jego działaniu żadnych zaniedbań i nieprawidłowości.

 


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*