Reklama

Miasto częściowo wycofuje się z oszczędzania energii. Latarnie będą świecić dłużej

Grzegorz Żądło
Władze Katowic zdecydowały, że uliczne latarnie nie będą świecić krócej. Tym samym wycofują się częściowo z planu oszczędności, wprowadzonego na początku listopada.

Wczoraj napisaliśmy, że policja poprosiła urząd miasta o wydłużenie czasu, w jakim świecą się uliczne latarnie. To pokłosie śmiertelnego wypadku, do jakiego doszło 29 listopada na ul. Witosa. Na przejściu dla pieszych została tam potrącona 72-letnia kobieta. Oprócz tego, że kierowca miał źle odszronione i zaparowane szyby, to na ulicy było zupełnie ciemno. Wszystko dlatego, że miasto wdrożyło program oszczędnościowy. Jednym z jego elementów jest skrócenie czasu, przez który świecą się latarnie o 45 minut dziennie. Od 7 listopada oświetlenie uliczne jest włączane 20 minut później i wyłączane 25 minut wcześniej niż zwykle.

To się zmieni. Po fali krytyki ze strony mieszkańców i policyjnym piśmie, władze Katowic podjęły decyzję o powrocie do „normalnego” czasu oświetlania ulic. W związku z tym, że nie jest to prosta operacja pod względem technicznym, wydłużanie czasu działania latarni będzie odbywać się sukcesywnie na poszczególnych ulicach. Przed świętami cały system ma już być przeprogramowany.

Nadal światła będą zgaszone na drogach przelotowych, gdzie nie ma chodników (ul. Bagienna, ul. Kościuszki, ul. Chorzowska, al. Roździeńskiego oraz trasy DTŚ i DK86). Oświetlenie budynków, kościołów, pomników i obiektów użyteczności publicznej będzie działać do godz. 23, a potem, do 5 rano, będzie wyłączone.


Tagi:

Komentarze

  1. Ja 8 grudnia, 2022 at 12:05 pm - Reply

    i to jest dobry pomysł albo latarnie niech świeca normalnie albo doświetlenie przejść dla pieszych podłącza osobno by były oświetlone bo strach jeździć po Katowicach wieczorem aby jakiś pieszy na ciemno ubrany nie wlazł mi pod kola

  2. MM 8 grudnia, 2022 at 8:11 am - Reply

    Fala krytyki przez mieszkańców była od samego początku gdy to rozwiązanie wprowadzili. Ale w Polsce jak zwykle najpierw musiało dojść do wypadku śmiertelnego, żeby do urzędasów coś dotarło.

Skomentuj Ja Anuluj pisanie odpowiedzi

*
*