Reklama

Mamy złą wiadomość: przez najbliższe lata nie ma co liczyć na duże zmiany w komunikacji publicznej

Grzegorz Żądło
Naiwni sądzili, że zmiana szyldu sprawi, że komunikacja miejska w metropolii szybko się poprawi. KZK GOP-u już nie ma, ale dobrej komunikacji też nie. I nie wiadomo kiedy będzie, o ile w ogóle.

KZK GOP był tak beznadziejny i znienawidzony przez pasażerów, że nawet jakby zarządzanie komunikacją publiczną  w metropolii przejęły Dzieci z Bullerbyn, to ludzie przyjęliby to z ulgą i  nadzieją. Wystarczy sobie przypomnieć, że za duży sukces została m.in. uznana nowa linia na lotnisko w Pyrzowicach (i nowe ceny biletów na niej) czy wspólny bilet dla KZK GOP, MZK Tychy i MZKP Tarnowskie Góry. W normalnych okolicznościach byłyby to niewiele znaczące epizody (wspólny bilet oczywiście znaczy więcej), ale u nas urosły do rangi dużych sukcesów. Tymczasem prawdziwych sukcesów jeszcze nie ma i długo nie będzie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Metropolia chce uruchomić szybkie linie autobusowe pomiędzy miastami aglomeracji

Kilkanaście dni temu Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia zwołała konferencję prasową, na której poinformowała o pracach nad nową siatką połączeń. W dużym skrócie, ma powstać 14 tzw. linii szkieletowych pomiędzy kluczowymi miastami metropolii. Do tego drugie tyle połączeń dowozowych, którymi pasażerowie będą się mogli dostać do kluczowych przystanków na trasie tych „ważniejszych” linii. Inna ważna informacja jest taka, że komunikacja publiczna w GZM ma zostać oparta o kolej metropolitalną.

W założeniu wszystko brzmi pięknie. Są szybkie linie, które zamiast 40, jadą z miasta do miasta 20 minut. Są centra przesiadkowe, na których na kolejny środek transportu trzeba czekać raptem kilka minut. Wreszcie, jest kolej metropolitalna, która generuje największy potok pasażerów i szybko rozwozi ich po metropolii.

Odłóżmy jednak analizy, plany i koncepcje i skupmy się na tym, co tu i teraz. Komunikacja miejska w GZM nadal jest niewydolna. Wiele linii autobusowych to wycieczkowce. Objeżdżają pół miasta albo nawet kilka miast. Nowych linii tramwajowych jak nie było, tak nie ma (to akurat w najmniejszym stopniu wina GZM). Nie ma też buspasów (to też nie jest wina GZM). Mamy więc to, co znamy od lat. I teraz słyszymy w ZTM, że tak będzie przez najbliższych kilka lat. Co najmniej do końca 2021 roku nie wydarzy się nic na tyle istotnego, co mogłoby zmienić postrzeganie komunikacji publicznej w metropolii i zachęcić do korzystania z niej większą liczbę pasażerów.

– nowe linie i zmiana trasy tych już istniejących? Dopiero po wprowadzeniu połączeń szkieletowych. Żeby było jasne, dopiero wtedy zacznie się analiza siatki połączeń zwykłych linii , a konkretne działania nie wiadomo kiedy

– zmiana numeracji linii? Dopiero po wprowadzeniu połączeń szkieletowych

– zmiana nazw przystanków i przystosowanie ich do dzisiejszych realiów? Później, bo teraz robimy siatkę połączeń szkieletowych.

– wiaty przystankowe, ich standaryzacja i poprawa komfortu pasażerów? Później, nie wiadomo kiedy. Nie sądziliśmy, że są tak duże zaniedbania w tej sprawie po KZK GOP – to słowa szefowej ZTM

– likwidacja ŚKUP i wprowadzenie przyjaznego dla pasażerów systemu zakupu biletów? Myślimy, analizujemy, czekamy na oferty itd.

Zdaję sobie sprawę, że po latach niszczenia komunikacji publicznej w metropolii przez KZK GOP, odgruzowywanie będzie trwać latami. Odnoszę jednak wrażenie, że sprawy nie idą tak szybko i sprawnie jak powinny. Trudno o optymizm, kiedy na większość pytań słyszy się odpowiedź: gdybyśmy mieli tyle pieniędzy na komunikację co w Warszawie…

Tylu pieniędzy nigdy mieć nie będziemy. Musimy więc sobie radzić i dobrze zarządzać tym co mamy. Jeśli podstawą funkcjonowania komunikacji publicznej w GZM ma być kolej metropolitalna, która może kiedyś powstanie, a może nie (perspektywa 10-18 lat), to chyba nie jest najlepszy prognostyk. Oczywiście transport szynowy w tak zurbanizowanym terenie to najlepsze rozwiązanie, ale przecież nawet nie wiadomo czy kluczowa dla metropolii linia kolejowa zostanie zmodernizowana.

Komunikacja publiczna w metropolii potrzebuje rewolucji. Może gdyby chociaż raz w miesiącu zarząd metropolii i ZTM przyjechał do pracy autobusem lub tramwajem, to o gruntowne zmiany byłoby łatwiej i nastąpiłyby szybciej. Nic tak nie otwiera oczu jak własne doświadczenie. Pasażerowie, którzy codziennie rano wychodzą na przystanki, doskonale to wiedzą. Ale to nie oni podejmują decyzje. No może poza tymi, żeby przesiąść się do własnego samochodu.


Tagi:

Komentarze

  1. Sebastian 26 września, 2019 at 7:50 pm - Reply

    No cóż.. tak to będzie funkcjonowało jak system zarządzany będzie przez ludzi pochodzących ze środowisk urzędniczych – czyli tacy co to fajnie potrafią mówić, fajnie się prezentują ale w głowach nic co dotyczyło by transportu zbiorowego.
    To zawsze była przechowalnia byłych i obecnych prezydentów itp.
    Czasem mam wrażenie, że ludzie organizujący komunikację naprawdę są z innej planety. Czy musimy zawsze wyważać otwarte drzwi? Nie można podpatrzeć jak w innych miastach zorganizowana jest komunikacja? Nauczyć się na ich błędach i podejrzeć coś fajnego?
    Jak słyszę, że testuje się automaty do sprzedaży biletów w autobusach to sam nie wiem czy płakać czy się śmiać..
    To rozwiązanie już ma kilkanaście lat i funkcjonuje w wielu miastach Polski czy Europy.
    Ale co oni tam wiedzą – my to potestujemy z rok albo dwa i wprowadzimy za ciężkie pieniądze jak to już będzie przeżytek (patrz ŚKUP).
    Swego czasu przeczytałem, że KZK GOp ( u schyłku swego istnienia) zleciło analizy czy cena biletu ma wpływ na odpływ pasażerów… poważnie?
    Ja powie tylko tyle – dojazd z os. Tysiąclecia do centrum i powrót, kosztuje dwie dorosłe osoby równo 12,80zł. Sobie sami odpowiedzcie czym pojadę do centrum..

    • P Śl 26 września, 2019 at 9:52 pm Reply

      To prawda, że bilety im mniejszego kalibru tym bardziej kosmicznie drogie, ale co do zasady to dba się przede wszystkim o pasażerów z miesięcznym. Podpatrzeć u innych? Tyle, że tego się podpatrzeć nie da, bo każde miasto wygląda inaczej, tego się nie da „skserować”. Na tym się trzeba znać i trzeba znać tą sieć bez tego będzie tylko kalectwo.

      • Sebastian 27 września, 2019 at 11:32 am Reply

        Ja jednak bym przystawał przy swoim. Jest kilak podobnych konurbacji w europie. jedna nawet przychodzi mi na myśl do złudzenia podobna jeżeli chodzi o strukturę przemysłu, jego załamanie itp.
        Że nie ma identycznych miast, racja – dlatego warto podpatrzeć – nie kopiować 1:1.
        Chociażby kwestie zakupu biletu w samym pojeździe, rezygnacja z biletów jednodniowych itp. Rozumiem, że zrezygnowano z biletów 3-dniowych lub weekendowych – nasz region jeszcze musi popracować nad turystami, którzy głównie z takich biletów korzystali.
        Jeżeli chodzi o bilety miesięczne – ok tu się zgadzam ale one też nie są najtańszymi w kraju.
        Co do siatki połączeń – tutaj istnieje metodologia bazująca na punktach ciążenia, sieci powiązań etc. etc. Kiedy się tego uczyłem robiło się ro ręcznie – dziś te metody na pewno są bardziej złożone i dzięki komputerom trafniej symulują ruch pasażerski.
        Pytanie czy ktoś to przeliczył dla naszego układu miast, czy bazujemy na modelu z lat 50 lub 70-tych.

        • P Śl 2 października, 2019 at 10:48 am Reply

          Bilety da się kopiować. Ja mówię o podobieństwie topograficznym, a nie o jakimś podobieństwie historii gospodarczej, bo ona nie ma nic do siatki połączeń. Ta twoja metodologia prawdopodobnie była stosowana przy tworzeniu tej nowej sieci i wyszło jedno wielkie gówno. Bo co z tego, że dostanę się szybko z punktu A do B jak z tych punktów nie będzie jak się wydostać. Takt też żenujący, bo mało kto się rzuci na autobus 30/60 minut, a jak dorzucimy korki to okaże się, że te wszystkie założenia leżą i nic się ze sobą nie sklei.

  2. P Śl 17 września, 2019 at 10:45 am - Reply

    Wogóle to chciałbym przypomnieć, że była mowa, że będą reformować kawałek po kawałku. W lipcu do opinii miały coś dostać miasta Zagłebia. We wrześniu miało to ujrzeć światło dzienne. Teraz okazuje się, że król jest nagi, a projekt wyparował w niewyjaśnionych okolicznościach. Okazuje się, że powstaje jakiś nowy projekt, który będzie bytem oderwanym od rzeczywistości i to rzeczywistość ma się dostosować dopiero potem do niego. Chore, to się zakończy katastrofą, kolejną. A tymczasem na Śląsku mamy całe tabuny przewozów pracowniczych, bo pracownicy nie są w stanie szybko i tanio dojechać. I należałoby zakończyć właśnie, że potem będzie zdziwienie, że mieszkańców ubywa.

  3. Błażej 15 września, 2019 at 11:36 pm - Reply

    Jestem pod wrażeniem tak mocnego i trafnego do bólu komentarza. Frustracja społeczna narasta co pokazują profile ZTM, a kultura korporacyjna Tramwajów Śląskich pozostawia niestety wiele do życzenia. Polityka miast „tworząca silosy” także.

    Linie lotniskowe i „wspólny bilet” – nazwanie tego sukcesem jest co najmniej dziwne. Czasami odnoszę wrażenie, że politycy podejmując tą decyzję są totalnie oderwani od ponurej rzeczywistości transportu publicznego.

    Siatka połączeń szkieletowych także nie wniosła niczego nowego – mało tego nadal nie ma szczegółowych tras, ani co chyba nawet ważniejsze – metody z jaką powstała.

    I ta pointa: „Pasażerowie, którzy codziennie rano wychodzą na przystanki, doskonale to wiedzą. Ale to nie oni podejmują decyzje. No może poza tymi, żeby przesiąść się do własnego samochodu.”
    Dorzucę do niej tylko: „Żeby potem nie było zdziwienia, że mieszkańcy nadal odpływają z GZM, a miejsca pracy i inwestycje powstają wszędzie wokół”.

    Z czasem być może przyjdzie refleksja…

Skomentuj P Śl Anuluj pisanie odpowiedzi

*
*