Reklama

Industriada 2015: plusy i minusy

Grzegorz Żądło
Zwykle odpuszczałem sobie Industriadę. Po co przepychać się z tłumem ludzi, którzy ten jeden raz w roku zachęceni medialną i promocyjną machiną ruszają do fabryk, sztolni, muzeów i innych poprzemysłowych obiektów. Jednak tym razem zrobiłem wyjątek.

Bez cienia wątpliwości, Industriada to dobry pomysł. Przemysłowe dziedzictwo Górnego Śląska to wyróżnik, którym trzeba się chwalić. Zwłaszcza, że w niektórych śląskich miastach przemysł to już tylko wspomnienie. Dlatego dobrze, że powstało Święto Szlaku Zabytków Techniki. Niemniej w kolejnej edycji kilka rzeczy trzeba poprawić. Piszę to jako mieszkaniec, który skorzystał z części atrakcji, ale z części nie mógł. Z różnych przyczyn.

Kiedy osoby zainteresowane udziałem w Industriadzie zaczynają się nią interesować? Nie wiem jak inni, ale ja tak naprawdę zrobiłem to w piątek, czyli w dniu tzw. rozruchu maszyn, jak został nazwany wieczór przed sobotnią kulminacją święta. Sięgnąłem po lokalne gazety, zajrzałem na stronę internetową. Co się okazało? W kilku interesujących mnie wydarzeniach nie mogłem już wziąć udziału, bo po prostu zabrakło wolnych miejsc. Trzeba je było wcześniej zarezerwować. Oczywiście można mi zarzucić, że to moja wina. W końcu inni zdążyli. Tyle, że w podobnej sytuacji było pewnie wiele osób. Nie wszystkim przyszło do głowy kilka tygodni czy nawet dni przed Industriadą wczytywać się w zasady uczestnictwa w święcie. Przy promocji kolejnej edycji imprezy warto pomyśleć o położeniu większego nacisku właśnie na ten aspekt. Podobnie jak na podkreślenie, że część wydarzeń jest płatna. W tym roku, przynajmniej do mojej świadomości, przebiła się właściwie tylko informacja, że finałowy koncert Miuosha, Radzimira Dębskiego i orkiestry NOSPR w Zabrzu jest biletowany. Dopiero wczytując się w szczegółowy program zobaczyłem, że do kilku innych miejsc wstęp też jest płatny (do części i tak już nie było miejsc). Wydaje mi się (może się mylę), że wiele osób ma przeświadczenie, że Industriada to bezpłatne udostępnianie wszystkich obiektów na szlaku. Warto jasno to sprecyzować przy promocji kolejnej edycji.

Tyle minusów. Teraz plusy. Wśród nich na pierwszym miejscu postawiłbym dużą liczbę osób zaangażowanych w udzielanie informacji przy poszczególnych obiektach. Przynajmniej tak było w miejscach, które odwiedziłem (Szyb Prezydent w Chorzowie, Fabryka Porcelany „Bogucice”, Muzeum Historii Katowic w Nikiszowcu i sam Nikiszowiec, Muzeum Śląskie). Nie brakowało też informacyjnych tabliczek, książeczek z programem święta i ulotek na temat imprez w poszczególnych miastach. Sprawnie (przynajmniej w Katowicach) działał też dodatkowy transport.

Trudno mi ocenić sam program Industriady, bo wziąłem udział tylko w niewielkiej jej części. Z tego grona, zdecydowanie najciekawszy był wyjazd na wieżę wyciągową szybu Warszawa na terenie Muzeum Śląskiego. Przy bezchmurnym niebie, a takie było wczoraj, z wieży rozciąga się widok na wszystkie strony Katowic i okolic. Dobrym pomysłem była nocna projekcja filmu z 1954 roku pt. „Autobus odjeżdża 6.20” (też na terenie Muzeum Śląskiego). Pomijając samą treść, miło było zobaczyć jak przez ponad pół wieku zmienił się krajobraz Śląska.

Dużym zainteresowaniem, nie tylko dzieci, cieszyło się stoisko Centrum Nauki Kopernik na rynku w Nikiszowcu oraz wystawy w tamtejszym oddziale Muzeum Historii Katowic.

Industriada sprawiła, że po raz pierwszy zajrzałem do Fabryki Porcelany „Bugucice”, gdzie przez cały dzień odbywał się m.in. ekojarmark. A na nim np. oryginalne wyroby z katowickimi motywami.

Z mojego punktu widzenia, „najsłabszą” atrakcją było nocne wyjście na wieżę Szybu Prezydent w Chorzowie. Pół godziny stania w kolejce, żeby zobaczyć… no właśnie niewiele. Nocna panorama miasta to jednak znacznie uboższa krewna tej dziennej.

Nie wiem jak  zaprezentowały się obiekty w Zabrzu, Siemianowicach, Radzionkowie, Rudach, Rybniku czy Gliwicach. Mam nadzieję, że dowiem się w kolejnych latach. Podobnie jak tego gdzie wcześniej muszę zarezerwować miejsce i ile zapłacić za wstęp.


Tagi:

Komentarze

  1. MSz 14 czerwca, 2015 at 11:38 am - Reply

    Kolejka na Szyb Prezydent była dość długa, ale przez wejście schodami dość płynnie szła. Część osób spędzała tam więcej czasu, część mniej, ale cały czas wchodziły kolejne osoby. Natomiast kolejka do szybu w Muzeum Śląskim to skandal. Wjazd tylko windą, w zależności od gabarytów po 9-11 osób, a na górze wiadomo, każdy chciał spędzić trochę czasu po ponad godzinnym staniu. Muzeum Śląskie nie wyciągnęło wniosków z kolejek na szyb m.in. w czasie Nocy Muzeów. Mam wrażenie, że najlepszy sposób na zwiedzenie tego szybu, to tak jak wielu młodych ludzi robi, wejście na nielegalu na szyb w godzinach porannych albo wieczornych, wystarczy przejść nad furtką i do samej góry można wchodzić po schodach nie mając żadnych barier po drodze.

Skomentuj MSz Anuluj pisanie odpowiedzi

*
*