Reklama

Akcja walki z nielegalnym parkowaniem będzie tylko akcją. Brakuje rozwiązań systemowych [KOMENTARZ]

Grzegorz Żądło
Całym sercem jestem z prezydentem Katowic, który mówi, że nie spocznie, dopóki sytuacja z nielegalnym parkowaniem w Katowicach nie zostanie uporządkowana. Uważam, że chaos parkingowy to jeden z największych problemów Katowic. Tyle że z groźbami prezydenta jest trochę jak z kolejnymi groźbami Strajku Kobiet, kierowanymi w stronę rządu. Każdy, kto logicznie myśli i umie liczyć wie, że są bez pokrycia.

Świetnie, że po tylu latach władze Katowic dostrzegły ogromny problem nielegalnego parkowania. Dziwne, że dopiero teraz, skoro media i mieszkańcy od wielu lat apelowały o poważne podejście do sprawy. Miło, że miasto chce zrewitalizować 22 rozjeżdżone zieleńce. Przypomnę tylko, że już w 2014 roku wspólnie z miejskimi służbami i jednostkami (Zakład Zieleni Miejskiej, Miejski Zarząd Ulic i Mostów, KZGM, Straż Miejska) przeprowadziliśmy akcję „Trawniki bez samochodów”. Mieszkańcy zgłaszali redakcji TVS miejsca rozjeżdżone przez nielegalnie parkujące samochody, a miejskie służby przywracały na nich zieleń, a następnie zabezpieczały je np. słupkami. Obawiam się, że jedynym efektem rozpoczętej kilka dni temu akcji „Wyzwanie: parkowanie!” będzie właśnie odzyskanie zieleńców. I na tym się skończy. Dlaczego? Z prostego powodu – cały czas brakuje rozwiązań systemowych.

Straż Miejska

Właściwie cały pomysł na walkę z nielegalnym parkowaniem sprowadza się do straży miejskiej. To strażnicy mają najpierw roznosić  ulotki, a potem wystawiać mandaty i zakładać blokady na koła. W sumie trochę to źle wygląda, kiedy prezydent ogłasza, że do 9 maja jest taryfa ulgowa, a od 10 będą mandaty. Wychodzi na to, że przez ostatnie lata też obowiązywała taryfa ulgowa, a dopiero teraz SM weźmie się do pracy.

Kilka liczb. Z danych SM wynika, że w 2019 roku strażnicy założyli 2114 blokad na koła samochodów. To 5,8 blokady dziennie. Tyle samochodów można codziennie zablokować na połowie krótkiej ulicy w Katowicach i zajmie to pół godziny.

W tym samym roku SM wystawiła 775 mandatów za nielegalne parkowanie za zieleńcach. To 2,12 mandatu dziennie! Nawet jeśli odliczymy miesiące zimowe i jesienne, kiedy kierowcy próbują się tłumaczyć brakiem trawy na trawnikach, wyjdzie jakieś 4,23 mandatu dziennie (liczone na 6 miesięcy wiosenno-letnich).

Wreszcie, liczba mandatów za wykroczenia w ruchu drogowym. W 2019 było ich 6616, czyli 18,12 dziennie. Znów, wystarczy się przejść ul. Żwirki i Wigury, ul. PCK, ul. Wojewódzką czy ul. Warszawską i można tę normę wyrobić w pół godziny. Na dodatek, to mandaty wystawione również na podstawie zdjęć nadesłanych przez mieszkańców. Oczywiście, strażnicy muszą najpierw ustalić właściciela pojazdu i wezwać go na komendę. Niemniej, nie jest to zajęcie tych strażników, którzy pracują na ulicach.

Statystycznego obrazu 2019 roku dopełniają 2557 pouczeń i 310 wniosków do sądu o ukaranie kierowców.

Za rok 2020 statystyki wyglądają jeszcze „biedniej”, choć oczywiście wpływ miała na to pandemia i to, że strażnicy przez kilka miesięcy byli oddelegowani do pomagania policji. Tylko 416 założonych blokad i 565 mandatów za parkowanie na zieleńcach. Do tego 43 odholowane samochody, z których 27 wywieziono z okazji Tour de Pologne.

Ponadto 2870 mandatów (7,86 dziennie), 2183 pouczenia i 164 wnioski do sądu. Nawet statystycznie nie wygląda to dobrze.

Skoro problem ma załatwić SM, to warto poznać jeszcze kilka innych liczb. Obecnie w ciągu dnia wezwania mieszkańców obsługuje 4, maksymalnie 5 patroli. Trzeba przy okazji zaznaczyć, że jeden jest właściwie wyłączony, bo cały dzień stoi na rynku lub na ul. Stawowej. Ostatnio też na ul. Wawelskiej. Zostają więc 3-4 patrole. Na całe miasto. Na wszystkie wezwania. Do nielegalnego parkowania, do pijanego na ławce, do wyrzuconych śmieci, do palonych śmieci, do niesprzątających po swoim psie i do dziesiątek innych drobnych spraw. Oczywiście, można ogłosić, że tych 10-12 osób zrobi nagle porządek z setkami, może nawet tysiącami kierowców codziennie nielegalnie parkujących w centrum na Koszutce, w Załężu, na os. Paderewskiego i w innych dzielnicach. Tyle że to się nie wydarzy, bo jest po prostu niemożliwe.

Nie ma fizycznej możliwości, żeby w tym stanie osobowym SM rozwiązała problem. Nie wspomnę nawet o wynagrodzeniu strażnika. Podstawowa stawka dla początkującego (a w katowickiej SM jest bardzo wielu początkujących, bo tak duża jest rotacja) wynosi około 2700 zł. Po roku stażu pensja wzrasta do około 3 055 zł. Brutto. Trudno za takie pieniądze wzniecić w sobie rewolucyjny ogień niezbędny do zrobienia porządku z parkowaniem.

Liczenie wyłącznie na SM w tym kształcie to mrzonki. Potrzebne są rozwiązania systemowe.

Sekcja ruchu drogowego w SM

Jeszcze nie tak dawno, bo jakieś 10 lat temu, w SM w Katowicach funkcjonowała sekcja do ds. ruchu drogowego. Codziennie (od 7 do 22) co najmniej 3 patrole na jednej zmianie zajmowały się wyłącznie obsługą zgłoszeń dotyczących nielegalnego parkowania. Wtedy nikogo nie dziwił widok żółtej blokady na kołach. Niestety, strażnicy z ruchu drogowego brali łapówki i prawie wszyscy zostali za to skazani przez sąd. Sekcja rozwiązania się więc samoistnie. Niestety, do tej pory nie została odtworzona i nic nie wskazuje na to, że odtworzona zostanie. A powinna. Tylko stworzenie wyspecjalizowanej w walce z nielegalnym parkowaniem grupy mogłoby rzeczywiście realnie wpłynąć na zachowania kierowców.

Policja

W Katowicach istnieje niepisane porozumienie, zgodnie z którym policja nie zajmuje się nielegalnym parkowaniem. Dlaczego? W sumie nie wiadomo. Czy mogłaby się zajmować? Nie tylko mogłaby, ale wręcz powinna. W końcu ma znacznie więcej funkcjonariuszy niż SM, znacznie więcej radiowozów, większa uprawnienia i jednak większy posłuch wśród mieszkańców (choć akurat ostatnio nie jest z tym najlepiej). Co więcej, prezydent Katowic mógłby wpłynąć na policję i „zachęcić” ją do wsparcia strażników miejskich. Miasto finansuje dodatkowe patrole, remonty komisariatów czy zakupy sprzętu. Przekazało też działkę pod budowę nowej komendy miejskiej. Gdyby priorytetem była dla mnie walka z chaosem parkingowym, to poprosiłbym komendanta policji o pomoc w tej sprawie. W Katowicach to jednak nie nastąpiło.

Fizyczne przeszkody

Poradzić sobie z parkowaniem nie można bez fizycznych barier, które uniemożliwią wjazd na chodnik czy zieleniec. Niestety, przy mentalności kierowców, żadne znaki nie są przeszkodą. Jeśli coś nie stoi na drodze do złamania prawa, to wielu to prawo złamie.

Mimo że przez lata byłem przeciwnikiem słupków, to jednak bez nich (na razie) w pewnych miejscach nie ma szans uporządkować chaosu parkingowego. Zresztą słupki to nie jedyne rozwiązanie. Równie dobrze, a nawet lepiej, sprawdzają się stojaki na rowery. Jest jeszcze co najmniej jedna skuteczna metoda blokowania wjazdu na chodnik czy plac – zieleń. Pasy roślin na części chodnika, zamiast kostki brukowej. Same plusy. Wiem, że w przypadku Katowic brzmi to jak science fiction, ale kiedyś mentalność się zmieni i coś, co zaczyna być standardem w wielu (również polskich) miastach w końcu dotrze i do Katowic. Wymuszą to sami mieszkańcy.

Zezwolenia na wjazd pod zakaz i parkowanie na zakazie

Kolejnym problemem są wydawane masowo zezwolenia  na parkowanie na zakazie, czy wjazd pod zakaz. Przykładem jest choćby ul. Teatralna. Kilka miesięcy temu ujawniliśmy, że aż 69 pracowników Teatru Śląskiego ma wydane przez MZUiM zezwolenie na parkowania na chodniku za znakiem zakazu zatrzymywania się. Tak duża liczba zezwoleń jest zupełnie nieuzasadniona. Kolejne ulice z duża liczbą wydanych zezwoleń na wjazd pod zakaz to m.in. Mariacka czy 3 Maja. Chcąc zrobić porządek z parkowaniem, nie można zapominać o weryfikacji tych zezwoleń i ograniczeniu ich liczby do niezbędnego minimum (mieszkańcy, właściciele sklepów czy punktów usługowych, dostawcy).

Nie można mówić o walce z nielegalnym parkowaniem, jednocześnie zapraszając setki kierowców do ścisłego centrum, w którym wielu z nich nadużywa swoich uprawnień. Tak jak na ul. 3 Maja, gdzie poza wyznaczonymi godzinami dla dostawców, nie powinno właściwie być żadnego samochodu. Tymczasem, wielu kierowców mających zezwolenie na przejazd tą ulicą, traktuje je jak zezwolenie na parkowanie, do czego nie mają prawa. Potem stoją bezkarnie pod okiem kamer przez pół dnia albo całą noc.

Bardzo chciałbym się mylić i za kilka miesięcy napisać, że nie miałem racji. Że kilku strażników miejskich wystarczyło, żeby zrobić porządek z parkowaniem w mieście. Że nagle znaki zakazu stojące przy wielu ulicach zaczęły mieć dla kierowców znaczenie. Że, nawet pokazowo, strażnicy odholowywali codziennie chociaż kilka samochodów, co skutecznie zniechęciło do nielegalnego parkowania. Że w końcu można bezpiecznie przejść chodnikiem i nie irytować się, że zieleniec został rozjeżdżony przez samochody.

To się jednak nie ma prawa wydarzyć. Nawet w samym śródmieściu i na Koszutce, gdzie zaczęła się ogłoszona przez prezydenta akcja, o całym mieście nie wspominając. Bez systemowych rozwiązań będzie tak jak jest obecnie, czyli dramatycznie.


Tagi:

Komentarze

  1. Szymon 4 maja, 2021 at 6:53 pm - Reply

    Pełna zgoda. Akcja Krupy to tylko szum medialny. Bez dofinansowania SM nic się nie zmieni. Czasem myślę, że tylko groźba odholowania samochodu może coś zmienić. Obecnie w centrum najbardziej opłaca parkować się na zakazie. Brak opłat za parkowanie a i ryzyko mandatu minimalne

  2. Bolo 4 maja, 2021 at 3:22 pm - Reply

    Tu nie jest wina ani policji czy SM. Winna jest mentalność Polaka. Poszanowanie przepisów niskie,poszanowanie czyjejś własności zerowe. Przekraczając prędkość czy parkując na zakazie słychać zawsze tlumaczenie bo musiałem, śpieszyłem się. Ponadto w wielu sytuacjach nagrywanie funkcjonariuszy i wstawianie do internetu. Bo zostałem/zostałam ukarana mandatem.

    • mixmix 4 maja, 2021 at 11:53 pm Reply

      Mentalność Niemca jest identyczna. Przekroczy Polską granicę i zaczyna łamać ograniczenia bo w Polsce mandat zaczyna się od 12 euro (50zł)! Więc mentalność mamy nic gorszą od niemieckiej, tylko mandaty są u nas śmiesznie niskie.

  3. Maciej_Bn 4 maja, 2021 at 1:17 pm - Reply

    Większość informacji z artykułu jest prawdziwa chyba dla wszystkich miast regionu. Nawet afera korupcyjna (Będzin – choć tu nie było sekcji ruchu drogowego). Mimo to dobrze by było, gdyby straże współpracowały ze sobą wymieniając doświadczenia. Nie można zapomnieć, że mamy do czynienia tak naprawdę z jednym organizmem miejskim – jeśli ktoś nauczył się parkować na zieleńcu w Sosnowcu, będzie też to robił w Katowicach.

Skomentuj mixmix Anuluj pisanie odpowiedzi

*
*