Reklama

Pszczoły z Krakowa przeprowadziły się na osiedle Witosa

Łukasz Kądziołka
Sześć pszczelich rodzin zamieszkało na dachu niskiego budynku w jednej z dzielnic Katowic. To kolejna taka pasieka w mieście. Pszczoły przywiezione z Krakowa będą miały sporo pracy i mogą zebrać dużo miodu.

Nowi skrzydlaci lokatorzy zamieszkali na dachu siedziby firmy Śląski Rynek Hurtowy „Obroki”.  W pasiece znalazło się w 6 uli i 6 małych pszczelich rodzin. Chociaż liczą już teraz około 20-30 tys. pszczół, to są nadal młode i niewielkie roje. Powstały z podzielenia jednej dużej rodziny. W pszczelarskim żargonie takie nowe rodziny nazywa się odkładami. Przyjechały z Krakowa w specjalnych transporterach. To Krainki – gatunek szczególnie popularny wśród pszczelarzy. Pszczoła Kraińska potrafi się dobrze bronić przed innymi owadami, a jednocześnie nie jest agresywna dla ludzi. To sprawia, że do miejskiej pasieki nadaje się idealnie.

Brak agresji nie oznacza, że taka pszczoła nie użądli pszczelarza. Na dachu budynku zarządu przy ul. Obroki trzeba było przenieść wszystkie sześć rodzin do właściwych uli. Pszczelarz, nawet przy łagodnych pszczołach, musi używać podkurzacza. Kiedy pojawia się dym, owady wpadają w panikę.  – Pszczoły pędzą do swoich magazynów z miodem i objadają się nim, żeby wziąć go jak najwięcej na drogę i są tak objedzone, że nie są w stanie się zgiąć. Pszczoła, żeby nas użądlić, musi się zgiąć – mówi Monika Leleń z Akademii Pszczelarza.

Podczas przenoszenia ramek trzeba być ostrożnym. – Przy pracy pszczelarz musi uważać, żeby nie robić nerwowych ruchów. Spokojnie i delikatnie musi zajmować się pszczołami. Tak, żeby ich nie zgniatać. Jeżeli jedna lub kilka pszczół zostanie zgniecionych, to zgniecione zostaną również ich zbiorniczki jadowe. To zaalarmuje inne pszczoły, które od razu zaczną atakować pszczelarza – dodaje pani Monika. Pszczoły dokładnie wiedzą kogo atakować dzięki zapachowi zgniłego banana. Razem z wbitym żądłem pozostawia go pszczoła, która już ukąsi. Jej siostry dzięki temu potrafią namierzyć intruza i  starają się wbić żądło w to samo miejsce na ciele.

U krainek znalezienie nieoznaczonej matki nie jest proste.
Monika Leleń z Akademii Pszczelarza.
Monika Leleń z Akademii Pszczelarza.

Gdy wszystkie ramki znalazły się już wewnątrz uli, transportery trzeba było wytrzepać i wymieść ze środka pszczoły. Chwilę zajmie im aklimatyzacja w nowym miejscu. Gdy już ustawią swój „GPS”, to pracy na pewno im nie zabraknie. Wokół siedziby spółki Obroki pokarmu jest bardzo dużo. Niedaleko znajdują się m.in. ogródki działkowe. W przypadku takiej pasieki zbiory nie są najważniejsze. – Tego typu pasieki nie zbierają aż tyle miodu, ale są celowo utrzymywane w troszkę słabszej kondycji. Jeżeli jest bardzo silna rodzina, to ma tendencję do rojenia się. Taka rodzina się podzieli, część pszczół poleci na drzewo i na przykład zawiesi się na nim nisko. Nic nie będzie robić mieszkańcom, ale wzbudzi panikę i zaniepokojenie – tłumaczy pani Monika. Krakowska firma założyła pasiekę i teraz będzie jej doglądać. Pszczelarz musi kontrolować raz na tydzień lub dwa tygodnie, jak radzą sobie pszczele rodziny.

Z sześciu uli zostanie zebranych około 12 litrów miodu. – Jak najbardziej pszczoły są pożyteczne. Bez pszczół życie wyginie. Jak to Einstein powiedział, cztery lata i nas nie ma, więc przyczyniamy się do tego, żebyśmy trwali – mówi Krzysztof de Mehlem, Prezes Zarządu spółki Śląski Rynek Hurtowy OBROKI Sp. z o. o. Firma będzie w celach promocyjnych rozdawała małe próbki miodu swoim kontrahentom. Reszta zostanie dla pszczół.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*