Ledwie został odwołany z funkcji prezesa Kolei Śląskich, a już znalazł nową pracę w tej samej firmie. Piotr Bramorski, którego marszałek pozbawił kilkanaście dni temu funkcji szefa samorządowej spółki, będzie mógł kontynuować karierę zawodową w tym samym miejscu. Zarobi tylko ponad połowę mniej.
Piotr Bramorski przestał być prezesem Kolei Śląskich po kontroli jaką przeprowadził w spółce Urząd Transportu Kolejowego. Ta wykazała szereg nieprawidłowości w zarządzaniu taborem. Taka przynajmniej była oficjalna wersja urzędu marszałkowskiego, do którego należą Koleje. Prawda jest jednak taka, że Bramorski musiał zwolnić miejsce dla osoby, którą ma wskazać Ruch Autonomii Śląska. Takie są koalicyjne ustalenia z PO (więcej o tym tutaj).
Według mojego informatora, Piotr Bramorski dostał dwa tygodnie wypowiedzenia, które biegnie od 17 lipca. 1 sierpnia ma zacząć pracę jako szef biura kontroli i audytu. Ma zarabiać 8 tys. zł brutto. Jako prezes dostawał około 20 tys. zł brutto. Te informacje częściowo potwierdza rzecznik Kolei Śląskich Michał Wawrzaszek. – Do końca lipca Piotr Bramorski jest na wypowiedzeniu. To osoba, której doświadczenie i wiedzę w zarządzaniu Kolejami Śląskimi można wykorzystać. Zarząd spółki planuje jego zatrudnienie na jednym ze stanowisk kierowniczych od początku sierpnia.
Urząd marszałkowski od sprawy umywa ręce. W przesłanym przez biuro prasowe oświadczeniu można przeczytać, że “plany zatrudnienia byłego prezesa na stanowisku kierowniczym to decyzja Kolei Śląskich. Urząd Marszałkowski nie ingeruje w obsadę stanowisk pracowniczych. Istotne jest, aby kandydat posiadał umiejętności, kwalifikacje oraz potencjał odpowiadający oczekiwaniom zarządu spółki.”
To o tyle dziwne, że marszałek jednak ingerował w obsadę stanowisk w momencie, kiedy tłumaczył dlaczego Bramorski został odwołany.