Reklama

Nieruchome schody na katowickim dworcu denerwują radnych, ale ci niewiele mogą zrobić

Ł. K.
Schody na katowickim dworcu, które powinny być ruchome, ale już od dawna nie działają, po raz kolejny wywołały dyskusję. PKP chciały od miasta dodatkowych pieniędzy na ich wymianę. Miasto nie wyłoży więcej niż pół miliona złotych i niewiele może zrobić.

Ostatnio o schodach nieruchomych na dworcu w Katowicach znowu zrobiło się głośno. Powstała piosenka, a w ostatnią niedzielę odbył się happening. Problem ten został poruszony dzisiaj przez radnych, którzy są zdenerwowani całą sytuacją. Przypomnijmy, że w zeszłym roku miasto zabezpieczyło pieniądze na wymianę schodów. Jednak od tamtej pory odbyły się już 3 przetargi, a końca tej historii nie widać. Nie pomogło niespełna 500 tys. zł od Katowic. – Ci partacze nawet nie potrafią ich wydać. W jaki sposób, jakie instrumenty i jakie działania możecie podjąć, żeby ich zmusić wreszcie do tego, żeby te cholerne schody naprawili? Bo to jest skandal – mówił o PKP Łukasz Borkowski, radny Koalicji Obywatelskiej. Podczas dzisiejszego posiedzenia komisji rozwoju miasta wszyscy radni byli zgodni, że coś trzeba zrobić. Problem w tym, że nie za bardzo jest co.

PRZECZYTAJ TEŻ: Piosenka o schodach na dworcu w Katowicach, które naprawią ludziki Lego

– To nie jest kwestia tego, że PKP nie chce zrobić. Tylko nie wiadomo z jakiego powodu podeszło do tego problemu w dosyć dziwny sposób – mówi Roman Buła, naczelnik wydziału budynków i dróg UM Katowice. Zdaniem katowickich urzędników, już przy pierwszym przetargu właściciel dworca narzucił zbyt krótki termin realizacji. – Było kilku wykonawców, którzy zwracali uwagę na to, że jest to operacja na „żywym organizmie”, że jest to cały czas hala, w której są obsługiwani podróżni. Wybudowanie całego biegu schodowego i zastąpienia go nowym to jest skomplikowana kwestia. Kwestia utrzymania ciągłości pracy dworca – mówi Buła. Miasto miało swoich przedstawicieli w komisjach przetargowych. – Nawet nasze podpowiedzi jakby były unikane. Niejednokrotnie zwracaliśmy już uwagę, że można na przykład realizację wydłużyć. Tak, żeby była większa ochota firma, zgłaszających się do przetargu. Nie były nasze podpowiedzi bezpośrednio przez PKP wzięte pod uwagę – mówi Piotr Handwerker, dyrektor MZUiM. Radni pytali czy da się jakoś wpłynąć na PKP, żeby sprawa została w końcu załatwiona. Jak tłumaczy Handwerker, miasto nie ma możliwości zmuszenia spółki. – Gdyby tylko PKP wykazało się większą mobilnością i ochotą, to myślę, że przetarg byłby rozstrzygnięty w zeszłym roku i ta realizacja by nastąpiła – uważa dyrektor MZUiM.

Przedstawiciele PKP byli jakiś czas temu u prezydenta Marcina Krupy. Pytali o możliwość wyższego niż zadeklarowane 500 tys. zł dofinansowania, ale ten odmówił. Od tamtej pory koszty wymiany schodów wzrosły trzykrotnie. Najpierw była mowa o ok. 1 mln zł. teraz to już 1,7 mln zł. Teraz wszystko zależy od zarządu PKP. Ostatni, trzeci, przetarg nie został jeszcze rozstrzygnięty. Szanse na powodzenie są niewielkie. Jedyna firma, która spełniła oczekiwania właściciela dworca musi jeszcze uzupełnić niektóre informacje zawarte w swojej ofercie.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*