Reklama

Komu potrzebne jest centrum przesiadkowe w Ligocie [KOMENTARZ]

Grzegorz Żądło
Odpowiedź na tytułowe pytanie powinna być prosta. Centra przesiadkowe potrzebne są tym, którzy nie chcą wjeżdżać samochodem do centrum miasta, a zamiast tego wolą wygodnie dojechać na miejsce np. pociągiem. W teorii rzeczywiście tak to wygląda. Ale praktyka jest zupełnie inna. Centra przesiadkowego potrzebne są tym (w większości), którzy zmuszeni do pozostawienia samochodu, nie mając innego wyjścia, zaparkują na parkingu i pojadą do centrum komunikacją zbiorową. Oczywiście tylko wtedy, jeśli suma korzyści z tego wynikających przewyższy sumę potencjalnych strat. W przypadku centrum przesiadkowego w Ligocie wygląda (na razie), że może być odwrotnie.

W skrócie, korzystanie z nowego węzła przy dworcu PKP ma wyglądać następująco: mieszkańcy Ligoty, Panewnik i innych dzielnic południa Katowic podjeżdżają samochodem pod centrum przesiadkowe. Zostawiają auto na parkingu i wsiadają w pociąg Kolei Śląskich. Mają bilet miesięczny na pociąg, więc nie muszą płacić za parking. Reasumując, centrum przesiadkowe w Ligocie jest dla tych, którzy regularnie jeżdżą pociągami do centrum miasta i teraz będzie im łatwiej (bo podjadą sobie pod dworzec samochodem). No dobrze, ile takich osób jest? 20, 30, może 100? Zakładam, że nie więcej. Czy jeśli kilkadziesiąt osób zostawi samochód i wsiądzie w pociąg, będzie można mówić o sukcesie? Raczej nie, choć oczywiście każdy samochód w centrum Katowic mniej, to pozytyw. Co więc zrobić, żeby jednak jakiś sukces centrum przesiadkowe w Ligocie odniosło? Żeby korzystanie z niego było masowe, muszą być spełnione warunki, o których na razie mieszkańcy niczego konkretnego nie wiedzą. Swoją drogą to też nie tak powinno wyglądać. Mamy końcówkę sierpnia, centrum ma zostać oddane do użytku za dwa miesiące, a jeszcze żadnej promocji jego zalet nie ma.

Wróćmy do konkretnych rozwiązań. Nie mieszkam w Ligocie, ani na południu Katowic. Ale tak się zastanawiam, gdybym mieszkał, co by mnie skłoniło do podjechania na parking przy dworcu PKP w Ligocie i skorzystania z pociągu.

1. Cena

Żyjemy w kraju, w którym, jak zauważył pewien producent butów, cena czyni cuda. Nadal mamy bardzo małą świadomość czegoś więcej niż własnych namacalnych spraw i potrzeb. Jaka ochrona środowiska, jaki mniejszy hałas w centrum, jakie mniejsze korki? Co mnie to obchodzi, prawda? No chyba, że codzienny dojazd do pracy czy na uczelnię samochodem kosztuje mnie np. 250 zł, a dojazd pociągiem 92 zł (najtańsza opcja, dojazd do 5 km). Wtedy mogę się zastanowić. Z drugiej strony, załóżmy, że podrzucam zawsze żonę do pracy. Przy dwóch osobach mój koszt „samochodowy” to nadal 250 zł, ale ten „pociągowy” to już prawie 200 zł. To oczywiście wariant idealny, zarówno przy korzystaniu z samochodu (załóżmy, że nie muszę płacić za parking), jak i pociągu (załóżmy, że mieszkam blisko dworca.). Jeśli jednak do dworca muszę dojechać 2-3 km, to do biletu kolejowego muszę dokupić jeszcze miesięczny na autobus. Najtańsza opcja kosztuje 93 zł. Łącznie robi się więc 185 zł, a przy dwóch osobach już 278 zł. Średni interes, biorąc pod uwagę, że muszę się dwa razy przesiadać.

Wiem, że Katowice negocjują z KZK GOP i Kolejami Śląskimi cenę biletu, który byłby atrakcyjny dla mieszkańców, ale wielkiego sukcesu nie wróżę. Nie wszystkim w metropolii, która praktycznie zarządza już transportem w aglomeracji, podobają się plany Katowic. Poza tym, skoro do tej pory w metropolii nie udało się stworzyć wspólnego biletu na pociąg i autobus (mam na myśli naprawdę zachęcającą ofertę), to dlaczego miałoby się to udać Katowicom.

2. Czas

Nikt nie lubi tracić czasu na dojazdy. W godzinach szczytu, jadąc z Ligoty czy Panewnik stanie w korku jest niemal pewne. Oczywiście trudno dokładnie wyliczyć czas dojazdu z dworca PKP w Ligocie do centrum Katowic, ale załóżmy, że w normalnych okolicznościach zajmuje on 15 minut. Z kolei pociąg jedzie 7-9 minut. Różnica jest więc duża. Oczywiście przy dużych korkach, robi się jeszcze większa. Tyle że trzeba wziąć pod uwagę jeszcze dwie istotne rzeczy. Po pierwsze, na dworzec trzeba się jakoś dostać, a to zajmuje czas. Samochodem rusza się spod domu. Po drugie, pociągi Kolei Śląskich często nie jeżdżą punktualnie. Co z tego, że przyjdę na peron o godz. 8, bo zgodnie z rozkładem o tej porze powinien jechać pociąg do centrum. Ale akurat się spóźnia. Kilka minut to jeszcze nie problem, ale kilkanaście robi różnicę.

3. Prostota zastosowanych rozwiązań

Centrum przesiadkowe ma działać w ten sposób, że tylko bilet okresowy na pociągi KŚ będzie uprawniał do bezpłatnego pozostawienia samochodu na parkingu. Takie rozwiązania stosują też inne duże miasta (Warszawa, Poznań, Wrocław), choć w większości chodzi o autobusy i tramwaje. Właściwie tylko w przypadku Karkowa (zgodnie z informacją na stronie tamtejszego ZIKiT) każdy rodzaj ważnego biletu zapisany na  Krakowskiej Karcie Miejskiej upoważnia do bezpłatnego pozostawienia auta na terenie centrum przesiadkowego.

Osobiście uważam, że w Katowicach sprawdziłby się taki system. Dlatego nie do końca zgadzam się ze słowami Macieja Stachury, naczelnika wydziału komunikacji społecznej urzędu miasta, który na spotkaniu z mieszkańcami Ligoty mówił tak: Funkcją główną centrów przesiadkowych jest wyrabianie stałych nawyków. Centrum przesiadkowe nie ma służyć temu, że chcę jechać raz w tygodniu na zakupy do Galerii Katowickiej. Tylko właśnie przede wszystkim służy osobom, które regularnie dojeżdżają do centrum Katowic”.

Oczywiste jest, że lepsze 100 osób, które codziennie zamienią samochód na pociąg niż 100 osób, które zrobią to okazjonalnie. Niemniej nie powinno się ograniczać potencjalnych beneficjentów parkingu w Ligocie wyłącznie do posiadaczy biletów okresowych na pociągi Kolei Śląskich. Jeśli ktoś chciałby właśnie raz w tygodniu pojechać na zakupy do centrum handlowego w śródmieściu, to powinien móc to zrobić bez zastanawiania się czy zapłaci za parking, czy nie. To oczywiście rozważania czysto teoretyczne, bo nie sądzę, żeby ktokolwiek przesiadł się z samochodu na pociąg, jeśli może nim podjechać pod sam sklep (dosłownie) i przez 2 godziny nie płacić za parking ,a potem wrzucić zakupy do bagażnika, a nie dźwigać na dworzec.

Tak czy inaczej chodzi o to, żeby grupę potencjalnych użytkowników centrum przesiadkowego w Ligocie maksymalnie rozszerzyć, a nie maksymalnie zawęzić.

Czasu do uruchomienia węzła w Ligocie pozostało już bardzo niewiele. Zdaję sobie sprawę, że zgranie transportu szynowego, samochodowego (indywidualnego) i komunikacji miejskiej jest zadaniem bardzo trudnym. Ligota może być dobrym poligonem doświadczalnym. Obawiam się jednak, że odległość od centrum Katowic jest zbyt mała, żeby mieszkańcy masowo zaczęli przesiadać się na pociąg. No chyba, że skusi ich cena, czas i prostota zastosowanych rozwiązań.


Tagi:

Komentarze

  1. Luuu 27 sierpnia, 2018 at 1:44 am - Reply

    „Poza tym, skoro do tej pory w metropolii nie udało się stworzyć wspólnego biletu na pociąg i autobus (mam na myśli naprawdę zachęcającą ofertę), to dlaczego miałoby się to udać Katowicom.”
    Bo udało się już Tychom, ale o tym autor nie wspomni bo pisze artykuł pod wniosek, a nie wniosek z artykułu.
    Jeśli setki Tyszan codziennie dojeżdżają do Katowic pociągiem, to Katowiczanie też mogą.

  2. Salomon 22 sierpnia, 2018 at 7:03 am - Reply

    A dlaczego bilet miesięczny na autobus ma nie uprawniac do korzystania z centrum przesiadkowego? Każde centrum przesiadkowe będzie się rządziło innymi prawami? Nie wszystkie przecież będą miały lokalizację na stacjach kolejowych.
    Powinien być większy parking, częste połączenia autobusowe i kolejowe, a przede wszystkim ograniczony wjazd do centrum. Wtedy ludzie dojezdzajacy, np z Mikolowa będą chcieli z tego korzystać

  3. Marek 20 sierpnia, 2018 at 3:45 pm - Reply

    A widzę taki scenariusz, centrum przesiadkowe Ligota raczej nie będzie zachęcało do przesiadki z samochodu z ww powodów. Ale jeśli miasto wybuduje już wszystkie centra to wtedy może wprowadzić zakaz wjazdu do centrum lub jakieś inne spore ograniczenie i wtedy centra zaczną funkcjonować jak było w zamyśle inwestorów.

Dodaj komentarz

*
*