Reklama

Kardiolodzy z Ochojca naprawili pęknięte serce

Dr Grzegorz Smolka ze swoim pacjentem

Szymon Kosek
61-letni Janusz Więsek trafił do szpitala w Ochojcu w zeszłym tygodniu. Lekarze podejrzewali zawał. Okazało się jednak, że to niejedyny problem. Serce pacjenta było pęknięte. Najczęściej takie przypadki kończą się śmiercią.

Mężczyzna przed dwoma tygodniami przeszedł ostry zawał mięśnia sercowego. Do szpitala trafił dopiero tydzień temu, kiedy pojawiły się u niego duszności. Badanie EKG wykazało, że sytuacja jest znacznie poważniejsza. 61-latek miał pękniętą ścianę lewej komory serca. Krew wyciekała do worka osierdziowego. Dodatkową komplikacją było niedomykanie się jednej z zastawek. Powodowało ono, że krew tłoczona do aorty cofała się z powrotem do serca.

Po konsultacji z kardiochirurgami lekarze postanowili nie otwierać klatki piersiowej pacjenta. Zdecydowano, że urządzenia operacyjne zostaną wprowadzone dwiema drogami: żyłą udową i tętnicą ramieniową. Zaplanowana operacja miała przebiegać dwuetapowo. – Najpierw konieczne było zamknięcie otwartej komory. Niedomykającą się zastawkę zamknęliśmy dwa dni później. Odstęp wynikał stąd, że musieliśmy zdobyć sprzęt potrzebny do jej zamknięcia- mówi dr Grzegorz Smolka, który przeprowadzał operację. Jak mówi, zabieg był bardzo ryzykowny nie tylko ze względu na rozległość zawału, ale też bypassy. Zostały one założone pacjentowi 9 lat temu w tym samym szpitalu.

Janusz Więsek miał dużo szczęścia. Powstały w lewej komorze otwór powiększał się, w chwili zabiegu był już szeroki na 1,5 cm. Uciekająca przez niego krew wypełniała worek osierdziowy i ostatecznie mogła go rozerwać. – Nikt nie wie, jak często dochodzi do pęknięć błony serca, bo pacjenci tego nie przeżywają – dodaje Smolka.

61-latek czuje się już dobrze, w piątek rozpoczął rehabilitację.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*