Reklama

Jarosław Makowski próbuje strzelać do Marcina Krupy, ale na razie trafia jedynie w swoje stopy [KOMENTARZ]

Jarosław Makowski (z prawej). Fot. biuro prasowe śląskiej PO.

Grzegorz Żądło
Do tej pory śledziłem z boku to co dzieje się w kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi. Tfu, jakiej kampanii wyborczej, przecież nie ma nawet daty wyborów. No więc, śledziłem z boku jak jedyny z oficjalnych na razie kandydatów próbuje atakować swojego największego rywala, czyli obecnego prezydenta. Jednak w ostatnich dniach sytuacja zrobiła się tak komiczna, że grzechem byłoby tego nie skomentować.

Zawsze podkreślam, że rywalizacja przed wyborami to rzecz bardzo potrzebna. Wszystkim, zarówno faworytom, jak i pretendentom. Przecież nawet jak ci ostatni nie wygrają, to mogą rzucić kilka ciekawych pomysłów, które zostaną zrealizowane przez zwycięzcę. Z kolei kandydaci, którzy przystępują do kampanii rządząc miastem (Katowicami czy jakimkolwiek innym) mając silnego konkurenta, muszą się zdecydowanie bardziej starać niż przez większość swojej kadencji. Niestety, z przykrością zauważam, że w Katowicach nic takiego nie ma miejsca. Owszem, Marcin Krupa bardziej się ostatnio stara. Bywa na festynach osiedlowych, dzielnicowych, strażackich, tańczy z seniorami, spotyka się z mieszkańcami na ulicach i robi dziesiątki innych rzeczy, na które do tej pory przeznaczał pewnie mniej czasu. Co robi w tym czasie jego konkurent (który chciałby uchodzić za głównego rywala)?. Też spotyka się z mieszkańcami, też bywa na tych samych festynach i co kilka, kilkanaście dni organizuje konferencje prasowe. Tak na marginesie, frekwencję na nich robią głównie ludzie z jego otoczenia. Kampania wyborcza Jarosława Makowskiego jest do bólu przewidywalna. Zresztą, trudno, żeby było inaczej, skoro wywodzi się i reprezentuje określone środowisko. Dlatego już przewinęło i jeszcze przewiną się takie rzeczy jak rowery, zieleń w mieście, partycypacja obywateli w podejmowaniu decyzji istotnych dla miasta, ograniczenie ruchu samochodowego, priorytet dla pieszych, promocja i reforma komunikacji zbiorowej itd. itp. Mógłbym tak wymieniać i prędzej czy później pewnie każdy z tych tematów był już albo będzie powodem oddzielnej konferencji prasowej.

Żeby nie było, że jestem nie wiadomo jak przenikliwy. Nie, po prostu mam na półce kilka tych samych książek co Makowski i jego kilkoro ludzi: „Miasto dla ludzi”, „Radykalne miasta”, „Miasto szczęśliwe”, „Wanna z kolumnadą”, „Walka o ulice. Jak odzyskać miasto dla ludzi” i kilka innych. Generalnie, wszystkie są o tym samym. Oczywiście, dobrze sobie te książki przeczytać, ale nie można wyrywać kartek i przynosić ich na konferencje prasowe, bo nie da się większości rozwiązań zastosować 1 do 1. Dlatego Jarosław Makowski próbuje podgryzać obecnego prezydenta również na innych frontach (niż zieleń, rowery, partycypacja itd.). Tyle, że na razie robi to bardzo nieudolnie i w sumie, trzeba to nazwać po imieniu, trochę się kompromituje. Podstawowa zasada, o której zapomina, brzmi: chcesz idź na wojnę, policz żołnierzy. Przykład z piątku. Makowski zwołuje konferencję, a potem rozsyła informację prasową, z której główny przekaz jest oczywiście negatywny dla miasta: Ochotnicze straże pożarne mają się źle, muszą się prosić o pieniądze i sprzęt, a tak być nie może. Jak ja zostanę prezydentem, OSP dostaną co roku konkretne pieniądze i nie będą musiały składać wniosków do budżetu. Ochotnicze straże to nie jest wprawdzie temat, który poruszałby tłumy, ale w wakacje i rak ryba. Jednak ci ochotnicy coś tam w dzielnicach robią, pomagają zawodowcom, gaszą pożary, uczestniczą w usuwaniu skutków wypadków, burz i organizują życie węższej lub szerszej grupie mieszkańców. Jakiś potencjał wyborczy więc jest. Ale jeśli głównym oskarżycielem podczas konferencji jest strażak ochotnik członek Nowoczesnej i jednocześnie jeden z największych krytyków obecnej władzy, to wiarygodność takiego przekazu jest równa zeru. Na dodatek kilkadziesiąt godzin później prezesi pięciu OSP w Katowicach wydają oświadczenie, w którym całkowicie odcinają się od zarzutów stawianych przez Makowskiego. Nie życzą sobie wykorzystywania OSP w kampanii wyborczej kandydata PO i Nowoczesnej. Przekonują, że nie mają żadnych problemów finansowych i sprzętowych, a współpraca z miastem jest wręcz modelowa.

Nazywając rzeczy po imieniu, Makowski dostał obuchem w głowę, ale próbuje udawać, że to tylko muśnięcie wiatru. W swoim oświadczeniu pisze, że co innego słyszy w prywatnych rozmowach, a co innego czyta w takich oświadczeniach, jak to rozsyłane przez urząd. Dodaje też, że pracownicy miejskich instytucji nie mogą się z nim pokazywać na ulicy, bo może się to dla nich źle skończyć. Jak bardzo źle? Tego kandydat PO-Nowoczesnej nie precyzuje, ale zakładam, że chodzi o zwolnienie z pracy.

To kolejny raz, kiedy Jarosław Makowski źle policzył żołnierzy i zamiast do wroga, wycelował w samego siebie. Kilka miesięcy temu zwołał konferencję, na której informował o rzekomo fatalnej sytuacji Szpitala Miejskiego „Murcki”. Do pomocy, podobnie jak przy OSP, wziął sobie innego zaciekłego krytyka obecnej władzy. Opowiadali, że pacjenci i personel skarżą się na stan techniczny szpitala. W salach operacyjnych jest grzyb, a niewykluczone, że szpital zostanie zlikwidowany, bo kieruje nim Krzysztof Zaczek, likwidator kilku miejskich szpitali. Na to wszystko oburzył się personel placówki (tak, tak, ten sam, który rzekomo mówił o grzybie), a „żołnierz” Makowskiego publicznie przepraszał za wyrażenie się „nieprecyzyjnie”.

Jak tak dalej pójdzie, kandydat PO i Nowoczesnej przestrzeli sobie nie tylko stopy, ale też kolana, a swojego oponenta nawet nie draśnie. Przykre to, bo merytoryczna kampania jest Katowicom bardzo potrzebna. Być może zadbają o nią kandydaci, którzy zgodnie z prawem, jeszcze jej nie rozpoczęli.

P.S. Żeby było jasne, oczywiste jest, że oświadczenie prezesów jednostek OSP napisali ludzie z urzędu miasta i pewnie po interwencji UM personel szpitala odciął się od zarzutów pod adresem „Murcek”. Nie zmienia to jednak niczego w ocenie „akcji” Jarosława Makowskiego. Wychodzi na to, że osoby związane w jakiś sposób z urzędem miasta nie za bardzo mu ufają, co też jest zrozumiałe. Po takich wpadkach trudno mu też będzie zdobyć zaufanie tzw. zwykłych ludzi.


Tagi:

Komentarze

  1. Kkant 16 lipca, 2018 at 1:40 pm - Reply

    A wystarczyło kupić sobie plebs za 500zl a nie wysilać się na myślenie… W OBECNEJ POLSZE LATWIEC CZKOWIEKA KUPIC NIZ PRZEKONAC…

Skomentuj Kkant Anuluj pisanie odpowiedzi

*
*