Reklama

Czarny protest w Katowicach. Manifestacje za i przeciw aborcji na Rynku

Łukasz Kądziołka
Torowisko podzieliło dwie manifestacje. Było przede wszystkim czarno i mokro. Z powodu koloru ubrań zdecydowanej większości uczestników, którzy przybyli na Rynek mimo obfitego deszczu. Najwięcej było przeciwników zaostrzenia prawa. Protest przebiegał spokojnie, ale pod koniec nie zabrakło obelg pod adresem obrońców życia.

Projekt ustawy „Stop Aborcji” Fundacji Pro – prawo do życia, zakłada zaostrzenie obecnych przepisów dotyczących aborcji. Chodzi o ochronę życia dziecka od momentu poczęcia. Propozycja zakłada zniesienie obecnie obowiązującego prawa, które dopuszcza aborcję w trzech przypadkach: jeśli ciąża jest wynikiem przestępstwa (gwałtu), jeśli zagrożone jest życie kobiety i jeśli stwierdzone zostało ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu.

Przerwanie ciąży miałoby skutkować karą pozbawienia wolności. Zarówno dla kobiety, jak i lekarzy. Po dwóch stronach Rynku stanęli  dziś zwolennicy i przeciwnicy tego projektu. Zgodnie z oczekiwaniami, tych drugich było zdecydowanie więcej. Trudno jednak oszacować ile, bo protestujący schowani byli pod parasolami. Między Teatrem Śląskim i Skarbkiem, ubrane na czarno, zebrały się kobiety w różnym wieku. Byli też mężczyźni i dzieci. Wszystko zaczęło się od słów: „To pokojowy protest. Nie jesteśmy agresywne, jesteśmy wkurwione„. Później padały różne hasła. Uczestniczki  czarnego protestu chętnie wypowiadały się o swoich prawach. – Jestem tu przede wszystkim dla mojej córki. Wyobraziłam sobie taką sytuację, że moje dziecko jest w ciąży i żaden lekarz nie podejmie się ratowania jej życia, bo będzie się obawiał problemów. To dotyczy wszystkich kobiet i nie zależy od wieku. To nie jest tylko kwestia aborcji, to w ogóle kwestia traktowania kobiet – mówi Iwona Wenar. W trakcie manifestacji można było podpisać listy do Agaty Kornhauser-Duda. W nich zawarte były prośby do  pierwszej damy o zajęcie stanowiska w sprawie projektu ustawy. – Jestem przeciw zabronieniu kobietom wolnego wyboru. Może jestem jeszcze młoda, mam 17 lat, ale myślę przyszłościowo i chcę decydować za siebie. Nie pozwolę, żeby ktoś robił to za mnie w tak brutalny sposób – tłumaczy swój udział w proteście Julita Kozioł.

Po drugiej stronie Rynku, na pl. Kwiatowym, było znacznie ciszej. W demonstracji brało udział około 30 osób. Nad głowami trzymali transparenty ze zdjęciami martwych płodów. Pod jednym z nich stała Marysia. – Jestem tu nie tylko dla siebie, ale również dla dzieci nienarodzonych. W zeszłym roku w Polsce zabitych zostało około 1000 dzieci z powodu podejrzenia choroby. Uważam, że podstawowym prawem człowieka jest prawo do życia i trzeba go bronić. Sama też pochodzę z wielodzietnej rodziny, jestem mężatką i chcę mieć dzieci – mówi.

Policja spisywała dane uczestników protestu „prolife”. Policjant tłumaczył nam, że to normalne w trakcie pikiet z użyciem takich transparentów (z martwymi płodami). – Spisujemy dane, bo to może obrażać czyjeś uczucia. Dalej sprawą zajmuje się za każdym razem sąd – powiedział nam jeden z funkcjonariuszy. Protestujący nie zwracali na to uwagi. Niechętnie też odpowiadali na pytania. – Jestem zwolennikiem tej ustawy. Propagatorem aborcji w Polsce był Hitler. Uświadamiamy panie dzięki komu mają tę możliwość i czym się tak chwalą. Po minach widzę, że nie za bardzo są zadowolone z tego transparentu – mówi Łukasz Duda, jedna z nielicznych osób, które chciały przedstawić swoje stanowisko.

Kiedy uczestnicy czarnego protestu powoli zaczęli się rozchodzić, przed teatrem została grupa, która krzyczała najgłośniej. Pod adresem zwolenników „Stop Aborcji” padły obelgi i wulgaryzmy. Do konfrontacji nie doszło. Skończyło się na agresji słownej.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*