Reklama

Co działo się w Katowicach 11 listopada 1918 roku? [WYWIAD]

Szymon Kosek
Dziś cała Polska świętuje Narodowy Dzień Niepodległości. Jednak 11 listopada 1918 roku nie wszędzie oznaczał to samo. O tym, jak tego dnia wyglądał Śląsk rozmawiamy z historykiem, prof. UŚ Zygmuntem Woźniczką.
Szymon Kosek: 11 listopada 1918 roku kończy się I wojna światowa. Śląscy żołnierze walczący na froncie zachodnim zaczynają wracać do domów. Co tu zastali?

profesor-zygmunt-wozniczkaProf. Zygmunt Woźniczka: Śląsk nie wyglądał wtedy za ciekawie. Nie było tu co prawda zniszczeń wojennych, ale sam fakt, że z wcielonych do armii niemieckiej kilkudziesięciu lub nawet kilkuset tysięcy Ślązaków ok. 1/4 nie wróciła, był dla tutejszych rodzin porażający. Poza tym brakowało żywności, bo Kielecczyzna i Małopolska, które podczas wojny zajęli Niemcy, były już w polskich rękach. Panowało bezrobocie. Co gorsza, nie było widać szans na poprawę, bo Niemcy, do których należał Śląsk, musiały spłacać odszkodowania wojenne.

A jak wyglądał wtedy śląski przemysł?

Podczas wojny przemysł na Śląsku mocno się rozwijał, bo inwestowano w niego na potrzeby wojska. Jednak z drugiej strony był on silnie eksploatowany, prowadzono rabunkowe wydobycie węgla, maszyny zaczynały być zużyte. Innym problemem związanym z przemysłem było to, że po wojnie nie było już tak wielkiego zapotrzebowania na jego produkty. Stąd problemy ze znalezieniem pracy przez wracających z wojska.

Piłsudski wraca z Magdeburga, państwo polskie zaczyna się budować. Tutaj nikt o Polsce nie myślał?

Myślał i to już wiele lat wcześniej. W okolicach Bytomia już od końca XIX wieku wydawano wiele książek i broszur po polsku. Działała tam redakcja „Katolika” wydawanego przez Adama Napieralskiego. Stąd przecież posłował do Reichstagu i pruskiego Landtagu Wojciech Korfanty. Działało wiele propolskich organizacji. Poza tym zaraz po wojnie na Śląsk zaczęły przenikać wpływy ze Śląska Cieszyńskiego, Małopolski, Częstochowy czy Wielkopolski, z której pochodziła liczna śląska inteligencja.

Czyli Polską były zainteresowane głównie elity?

Nie tylko. Polskie książki wydawane w okolicach Bytomia to w dużej mierze modlitewniki i poradniki, a więc coś, co czytali ludzie prości. Poza tym chłopi i robotnicy bardzo ucierpieli podczas wojny, co bardzo negatywnie nastawiło ich do Rzeszy.

A jak to wyglądało w samych Katowicach?

Trzeba przyznać, że polski żywioł koncentrował się bardziej w Bytomiu. Tutaj dominowała silna grupa niemiecka, zresztą Katowice były nazywane niemieckim cudem na wschodzie. Z Polską utożsamiały się raczej przedmieścia, takie jak Wełnowiec, Szopienice. W centrum mieszkało kilka polskich rodzin, często pochodzenia wielkopolskiego, takich jak rody Różanowiczów, Rymerów, Gapszewiczów, ale zdecydowanie więcej było tu Niemców.

Czy 11 listopada 1918 roku był dla tutejszych Polaków jakimś impulsem do bardziej zdecydowanych działań?

Raczej nie. Były to raczej późniejsze wpływy umacniającego się państwa polskiego i narastające podziały społeczne. Niemieckie elity poradziły sobie z kryzysem po wojnie, mniej zamożne warstwy były w znacznie gorszej sytuacji. Silne napięcia były przez to nieuniknione. Do tego strach przed odszkodowaniami. Polska, kraj należący do obozu zwycięzców, jawiła się jako nowoczesne państwo ze świetlaną przyszłością, również za sprawą propolskiej propagandy. I wszystkie te niepokoje zostały w końcu rozładowane poprzez powstania śląskie.

Trzy powstania, wreszcie plebiscyt i część Śląska zostaje przyłączona do Polski. Czy obchodzono tu 11 listopada w jakikolwiek sposób?

Nie, ale 11 listopada w całej Polsce długo jeszcze nie był świętem narodowym. W 1918 roku nikt nie postrzegał tej daty jako dnia odzyskania niepodległości, bo niektóre ziemie zostały wyzwolone wcześniej, inne później. Oficjalne obchody zaczęły się dopiero w 1937 roku.


Tagi:

Dodaj komentarz

*
*