Reklama

Budowa Stadionu Śląskiego, czyli historia o tym jak nie powinno się prowadzić inwestycji

Grzegorz Żądło
Źle przygotowane przetargi, błędne decyzje, niepotrzebnie wydane pieniądze i obietnice bez pokrycia. Budowa Stadionu Śląskiego od lat przypomina działanie w wielkim chaosie. Wprawdzie ostatnio władze województwa przekonują, że najgorsze już za nimi, ale to nie do końca prawda. Województwo śląskie nie ma pieniędzy na dokończenie budowy stadionu, a szans, że będzie on otwarty w połowie 2017 roku praktycznie nie ma.

Od kilku tygodni władze województwa chwalą się podniesieniem dachu na stadionie. Biorąc pod uwagę, że operacja zakończyła się po ponad 4 latach od planowanego pierwotnie terminu, to sukces raczej umiarkowany. Zostawmy jednak tamto wydarzenie i skupmy się na tym co stało się później i co będzie miało konsekwencje w kolejnych latach.

Dlaczego więc jest źle, skoro podobno jest tak dobrze?

1. Przetargi

Pracownicy urzędu marszałkowskiego kilka z nich źle przygotowali.

Pierwszy źle rozpisany przetarg dotyczył „badania lin, podniesienia konstrukcji zadaszenia i wykonania monitoringu konstrukcji wraz z pracami towarzyszącymi…”. Chodziło po prostu o zbudowanie dachu po tym, jak niespełna trzy lata wcześniej doszło do katastrofy budowlanej i cała przebudowa stadionu stanęła. Ogłoszony pod koniec marca 2014 roku przetarg oprotestował Mostostal Zabrze, który wytknął w nim aż 19 naruszeń prawa zamówień publicznych. To właśnie ta spółka wspólnie z Hochtief Polska tworzyła konsorcjum budujące stadion do momentu katastrofy.

W wyroku z 23 kwietnia 2014 roku Krajowa Izba Odwoławcza podzieliła zdanie prawników Mostostalu i nakazała w całości unieważnić przetarg. Przy okazji obciążyła województwo śląskie kosztami w wysokości 23 600 zł, o czym mało kto wie i pamięta.

W uzasadnieniu orzeczenia KIO można przeczytać m.in., że zamawiający nie dokonał szczegółowej inwentaryzacji (spisu z natury) ilościowo-jakościowej wykonanych robót budowlanych oraz zamontowanych elementów zadaszenia”. Izba uznała też, że w przetargu nie można było połączyć etapu I (czyli badania lin) z etapem II (czyli montażem zadaszenia). Z oczywistych względów. Skoro zakres prac w etapie II zależał od wyników badań, które miały być przeprowadzone w etapie I, to w „w konsekwencji należało uznać, że zamawiający opisał przedmiot zamówienia w sposób niewłaściwy, (…) gdyż (…) w jednym postępowaniu uniemożliwił wykonawcom rzetelne skalkulowanie porównywalnych ofert.”

To był dopiero początek problemów. W listopadzie 2015 roku urzędnicy marszałka sami unieważnili przetarg, który źle przygotowali. Chodzi o postępowanie na tzw. niskie prądy, czyli wykonanie m.in. systemów: monitoringu i nagłośnienia, sygnalizacji pożarowej, biletowego i wstępu na obiekt, okablowania i łączności bezprzewodowej (więcej o tym tutaj). Specyfikacja, po raz kolejny, była niezgodna z prawem zamówień publicznych, bo dopuszczała możliwość użyczenia koncesji na wykonanie instalacji dla policji. Mówiąc prościej, urzędnicy marszałka „nie zauważyli”, że nie mogą pozwolić zwycięzcy przetargu, aby ten „pożyczył” sobie np. od podwykonawcy koncesję na wykonanie łączności dla służb (więcej o tym tutaj).
Na koniec jeszcze jedna przetargowa wpadka. W grudniu minionego roku województwo unieważniło przetarg na dokończenie prac w branżach architektoniczno-budowlanych i konstrukcyjnych oraz instalacyjnych i sanitarnych. Powód? Tym razem nie wadliwa SIWZ, ale cena, jaką zaproponowała jedyna firma, która złożyła ofertę. Województwo chciało przeznaczyć na prace 35,6 mln zł (netto), potencjalny wykonawca zaproponował sumę o ponad 40% wyższą. Postępowanie zostało ogłoszone ponownie 28 grudnia, już jako nieograniczone.
W takim samym trybie mają zostać przeprowadzone dwa ostatnie przetargi na dokończenie przebudowy stadionu. To o tyle istotne, że do tej pory województwo śląskie ogłaszało przetargi ograniczone. Jaka jest różnica? W tym ostatnim inwestor najpierw decyduje kogo dopuści do udziału w postępowaniu i dopiero potem zaprasza wybrane firmy do składania ofert. Później je ocenia i wybiera najkorzystniejszą. Taka procedura jest bardziej czaso i pracochłonna niż przetarg nieograniczony, w którym ofertę może złożyć właściwie każdy. Poza tym, w przetargu nieograniczonym, firmy nie muszą działać w ciemno, bo od razu wiedzą co i w jakim czasie będą musiały wykonać. Osoby odpowiedzialne w urzędzie marszałkowskim za przetargi na dokończenie budowy stadionu przyznają, że te ograniczone były błędem.
Stadion Śląski.Fot.Witold Trólka_UMWŚ
Zdjęcie: Witold Trólka, biuro prasowe UMWŚ.
2. Pieniądze
Tego, ile województwo śląskie wydało na przebudowę Stadionu Śląskiego, prawdopodobnie nikt dokładnie nie policzy. Pewne jest za to, że na dokończenie prac nie ma wystarczającej ilości pieniędzy. Wynika to z suchych danych.
Nawet zakładając, że w kolejnych przetargach wykonawcy będą oferować kwoty zbliżone do wartości z kosztorysów, nie ma szans na zamknięcie inwestycji w zaplanowanym budżecie.
Do rozstrzygnięcia pozostały 4 przetargi. To omówione powyżej tzw. niskie prądy i wykończeniowa budowlanka oraz zagospodarowanie zewnętrzne (drogi, place, mala architektura) i pozostałe prace (dostawa i montaż konstrukcji aluminiowej platform dla kamer, prasy, komentatorów, montaż krzesełek, nawierzchnia bieżni lekkoatletycznej i sprzęt sportowy, położenie murawy i jej otoczenie, instalacje elektryczne zewnętrzne).
Według kosztorysów, wszystkie wymienione prace mają kosztować odpowiednio:
– niskie prądy – 45 194 171,21 zł
– roboty architektoniczno-budowlane i sanitarne – 35 622 730,19 zł
– zagospodarowanie zewnętrzne terenowe, drogi place, chodniki, mała architektura – 16 257 965,37 zł
– pozostałe prace (murawa, bieżnia, instalacje zewnętrzne itd.) – 33 379 052,10 zł
Razem daje to kwotę 130 453 918 zł netto, czyli bez podatku VAT. Ten ma odzyskać prowadząca formalnie inwestycję spółka Stadion Śląski.
Spójrzmy teraz ile pieniędzy na dokończenie budowy stadionu znalazło się w budżecie województwa na 2016 rok i w Wieloletniej Prognozie Finansowej na lata 2015-2025. W tym pierwszym dokumencie zapisana kwota to 69 829 035 zł. Z kolei w WPF na 2017 rok widnieje jeszcze 5 428 448 zł. Do tego trzeba dodać 32 mln zł, które na grudniowej sesji radni sejmiku przeznaczyli na podniesienie kapitału zakładowego spółki Stadion Śląski. Łącznie daje to sumę: 107 257 483 zł. O ponad 23 mln zł za mało, nawet biorąc pod uwagę, że spółka odzyska cały VAT od wydanych na prace kwot i że firmy zmieszczą się ze swoimi ofertami w kosztorysie.
Wyraźnie widać więc, że pieniędzy jest za mało. Trzeba też wziąć pod uwagę, że oferty złożone w przetargach mogą być wyższe niż zakłada województwo, tak jak to się działo w poprzednich postępowaniach. Zwłaszcza, że w specyfikacji przetargu na niskie prądy znalazł się ryzykowny zapis. Otóż województwo wymaga złożenia oferty cenowej, mimo że wybrany wykonawca będzie musiał przeprowadzić inwentaryzację wykonanych już instalacji. Innymi słowy, nie wie czy i co będzie musiał naprawić bądź wymienić, ale jakoś musi to oszacować składając ofertę. Trudno oczekiwać, że przy tak sformułowanych zapisach w SIWZ, końcowa kwota faktycznie wystawionej faktury, nie będzie wyższa niż ta zaakceptowana przez inwestora.
Urzędnicy marszałka przekonują, że do budowy bieżni i zaplecza lekkoatletycznego obiecało dorzucić się ministerstwo sportu, ale to było za czasów poprzedniego rządu, a i tak nie chodziło o ponad 20, a jedynie kilkanaście milionów złotych. Żadna umowa w tej sprawie nie została podpisana. Skąd więc marszałek weźmie pieniądze w bardzo trudnej sytuacji finansowej województwa? Z kolejnego kredytu (nie bardzo może zaciągać nowe)? Odpowiedzi na razie brak.
Stadion Śląski. Fot. Witold Trólka
Zdjęcie: Witold Trólka, biuro prasowe UMWŚ.
3. Sprawy kadrowe
Urzędnicy odpowiedzialni za budowę stadionu kilka razy pokazali już, że nie potrafią dobrze przeprowadzić przetargu. Kilka miesięcy temu, z pracy zrezygnował też prezes spółki Stadion Śląski Jarosław Antoniak (więcej tutaj). Jego następcę marszałek Wojciech Saługa wskazał bez konkursu (więcej tutaj). Krzysztof Klimosz nie ma żadnego doświadczenia w zarządzaniu obiektami sportowymi, ale marszałek szczerze przyznawał, że pilnie potrzebował budowlańca. Klimosz pracował m.in. przy budowie dróg, więc zarząd województwa uznał, że się nada.
Nadzorem nad budową stadionu zajmuje się członek zarządu województwa Kazimierz Karolczak, którego tak naprawdę w tym zarządzie być już nie powinno. Nominowany na to stanowisko przez SLD, wystąpił z tej partii. Niewykluczone więc, że w najbliższych miesiącach Karolczaka zastąpi ktoś będący jeszcze w Sojuszu. Chciał to zrobić Marek Balt, szef SLD w regionie, ale na razie bez rezultatu. Gdyby jednak do zmiany doszło, nowy członek zarządu będzie potrzebował czasu, żeby wdrożyć się w tematykę Stadionu Śląskiego, a to na pewno nie wpłynie pozytywnie na tempo prowadzonych prac.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie ma właściwie szans na oddanie stadionu do użytku w przekładanym już kilkukrotnie terminie, czyli w połowie 2017 roku. Nawet jeśli województwo szybko rozstrzygnie przetargi na niskie prądy i tzw. budowlankę, to wykonawcy będą mieli 14 miesięcy na wykonanie prac. Licząc choćby od marca (w jednym z przetargów termin składania ofert mija 9 lutego), to zakończenie robót może przypaść na kwiecień/maj 2017. I to tylko wtedy, jeśli roboty będą przebiegać zgodnie z planem. Do tego odbiory, które z pewnością potrwają kilka miesięcy (mówi się o czterech). Nie wolno też zapominać o zbyt malej ilości pieniędzy w budżecie województwa.
Jak na te wszystkie zarzuty odpowiadają Kazimierz Karolczak i Michał Sachs (dyrektor wydziału inwestycji), czyli osoby bezpośrednio odpowiedzialne w urzędzie marszałkowskim za prowadzenie i nadzór nad budową Stadionu Ślaskiego, można przeczytać tutaj.

Tagi:

Dodaj komentarz

*
*