Reklama

Alicja Knast: Niektórzy „podczepili się” pod Muzeum Śląskie i próbowali wykorzystać je do własnych celów. Uważam, że to nieuczciwe

Alicja Knast dyrektor Muzeum Śląskiego
Grzegorz Żądło
Nominacja Alicji Knast na stanowisko dyrektora Muzeum Śląskiego wywołała pewne kontrowersje. Bez konkursu, na siedem lat. Doszły do tego obawy o likwidację Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu i przesunięty po raz kolejny termin otwarcia Muzeum Śląskiego. Z dyrektor MŚ rozmawiam m.in. o kulisach powołania jej na stanowisku, dyskusji o wystawie stałej o historii Górnego Śląska oraz wykorzystywaniu jej do politycznych celów, planowanym połączeniu podległych jej muzeów, ryzyku związanych z wyznaczoną już datą otwarcia MŚ i ogromnych oczekiwaniach mieszkańców.

Grzegorz Żądło: Na niedawnym spotkaniu z grupą mieszkańców Katowic tłumaczyła Pani jaką funkcję pełnią niektóre rośliny na terenie Muzeum Śląskiego. Skoro wie Pani nawet takie rzeczy, to wygląda na to, że dosłownie i w przenośni wgryzła się już Pani w każdą tematykę związaną z tym miejscem?

Alicja Knast: Uznaję to za wielki komplement. To nie jest jednak tak, że już wszystko wiem. Bardzo wiele rzeczy mnie jeszcze zaskakuje. Szczególnie jeśli chodzi o relacje, które panują w środowisku osób opiniotwórczych w regionie.

Wcześniej Pani tych relacji nie śledziła? Nie czytała Pani choćby artykułów prasowych, które ukazywały się na temat muzeum?

Nie byłam zainteresowana i nie śledziłam rozgrywek o charakterze politycznym czy społecznym. Na prośbę śląskich mediów kilkukrotnie wypowiadałam się w kwestiach związanych z muzeum. Jako członek jury oceniającego projekt aranżacji wystawy o Górnym Śląsku, byłam proszona o komentarz choćby przez „Dziennik Zachodni”. Chciałabym przy okazji bardzo mocno podkreślić, że przedmiotem prac jury tego rodzaju jest ocena zawartości plastycznej, a nie merytorycznej wystawy. Ta ostatnia powinna wynikać z bieżącego stanu wiedzy. Komentowałam sytuację, w której dochodziło do dyskusji pomiędzy osobami, które nie powinny dyskutować. Mam tu na myśli twórców opinii, polityków, również dyrekcję muzeum. Uważałam, że z tej dyskusji nie wyniknie nic dobrego.

Kika miesięcy temu wyraziła Pani inne zdanie. Cytuję za GW: Politycy mogą zawsze dyskutować z historykami i z tych dyskusji z reguły wynika wiele dobrego”.

Tak, bo wtedy politycy mają możliwość poznać bieżący stan wiedzy od osób, które zajmują się tym zawodowo.

Ale przed chwilą powiedziała Pani, że politycy w ogóle nie powinni dyskutować o merytorycznej zawartości muzeum.

Miałam na myśli to, że nie powinniśmy podejmować decyzji w gronie złożonym z polityków i historyków. Natomiast dyskusja musi się odbyć. Musi istnieć płaszczyzna, na której osoby z bardzo różnym wykształceniem mogą rozmawiać. Nie zmienia to jednak faktu, że nikt nie chciałby być przecież operowany przez kogoś, kto zajmuje się medycyną hobbystycznie. Przekaz wystawy stałej musi być oparty na bardzo racjonalnych zasadach, czyli na poznaniu naukowym. To historycy muszą tłumaczyć zjawiska, które zostały zawarte w scenariuszu i to historycy muszą mieć baczenie na sposób, w jaki zostało to przedstawione plastycznie.

Dlaczego nie wzięła Pan udziału w konkursie na dyrektora Muzeum Śląskiego, który został ogłoszony w połowie 2013 roku?

Dlatego, że byłam zaangażowana w inny bardzo ważny projekt. Podjęłam zobowiązanie wobec Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny. Zakładało ono, że doprowadzę projekt wystawy Muzeum Historii Żydów Polskich do momentu jego zatwierdzenia przez Radę Muzeum. Tak się też stało.

Jak dokładnie wyglądało Pani zatrudnienie w Muzeum Śląskim? Zadzwonił ktoś od marszałka i powiedział: chcemy panią u nas, dajemy kontrakt na siedem lat i wolną rękę?

Czas trwania kontraktu nie był przedmiotem moich negocjacji z marszałkiem. Odbieram to jako dbałość o utrzymanie pewnej stabilności, której potrzebuje każde muzeum. Sama propozycja pracy zaskoczyła mnie. Oczywiście spotykałam się raz po raz z panem Przemysławem Smyczkiem (dyrektor wydziału kultury w Urzędzie Marszałkowskim Woj. Śląskiego – aut.) przy różnych okazjach. Nie było jednak wtedy mowy o objęciu jakiegoś stanowiska. Dlatego kiedy zostałam zaproszona na rozmowę do urzędu marszałkowskiego, byłam zaskoczona.

Musiała Pani słyszeć te głosy po nominacji, które krytykowały to, że nie odbył się konkurs na stanowiska dyrektora muzeum?

Konkurs to jest dosyć długa procedura. Może to był bezpośredni powód. Nie analizowałam tego. Nie wnikałam też w relacje marszałka z poprzednim dyrektorem. Dostałam pytanie czy obejmę to stanowisko i zgodziłam się.

Jedyne czego nam brakuje to czas - mówi Alicja Knast
Jedyne czego nam brakuje to czas – mówi Alicja Knast. Fot. Tomasz Żak/UMWŚ

Dostała Pani konkretne zadanie do wykonania, czyli szybkie otwarcie muzeum. Termin został wyznaczony na 26 czerwca 2015 roku, czyli niespełna rok po objęciu przez Panią stanowiska. Była już Pani w takiej sytuacji w Muzeum Chopina. Rezygnując z pracy w tym miejscu, powiedziała Pani: „Muzeum otwarto w zbyt dużym pośpiechu. W normalnych warunkach powinniśmy mieć dwa lata na sprawdzenie czy rozwiązania zastosowane przez nas zdają egzamin”. Wtedy ten duży pośpiech to było czternaście miesięcy. Teraz dostała Pani jeszcze mniej czasu. Nasuwa się więc pytanie czy to nie za duże ryzyko?

Ryzyko jest ogromne. Jedyne czego nie mamy to czas.

Jakiego rodzaju ryzyko ma Pani na myśli?

Ryzyko związane z rygorem zamówień publicznych.

Czy w takim razie jest zagrożenie, że Muzeum Śląskie nie zostanie otwarte 26 czerwca 2015 roku?

Tak, jest takie ryzyko. Będzie nam trudno zmieścić się w tym terminie, ale to jest wykonalne.

Zanim muzeum zostanie otwarte, pewnie jeszcze nie raz wróci sprawa scenariusza wystawy stałej o historii Górnego Śląska. Przyznam, że mnie osobiście ta dotychczasowa dyskusja, prowadzona głównie na łamach prasy, trochę śmieszy. Dziennikarze wyrywają z kontekstu jakieś elementy scenariusza, a potem mamy przekaz, z którego wynika, że najważniejsze w tym wszystkim jest to czy dominującym elementem wystawy będzie maszyna parowa, czy gilotyna. Czy kwestia scenariusza jest już zamknięta i jak Pani odbiera medialną otoczkę tej sprawy?

Zacznijmy od tego, że z wystawą jest jak z filmem – scenariusz nie może być odczytywany w oderwaniu od sztuki reżyserskiej i samej scenografii. W trakcie przygotowywania wystawy możemy ocenić jedynie poprawność faktograficzną. Prawdziwa weryfikacja wystawy tego rodzaju możliwa jest dopiero w docelowej przestrzeni.

W Muzeum Śląskim nie chodzi o encyklopedyczne potraktowanie historii o Górnym Śląsku. Nie będziemy w sposób automatyczny przydzielać równej liczby metrów kwadratowych poszczególnym epokom. Wystawa o historii Górnego Śląska została pomyślana jako kompendium wiedzy dla osób, które chcą zrozumieć ten region. Muzeum Śląskie to miejsce, w którym mówimy o Górnym Śląsku jako o niezwykle interesującym kawałku Europy, który jest rodzajem mozaiki. Kiedy poparzy się na pojedyncze fragmenty, to one nic nie komunikują. Natomiast kiedy spojrzy się z dystansu, to jawi nam się przepiękny obraz. W związku z tym Kresowiacy, Ormianie, Żydzi, Ślązacy, Ślązacy-Polacy, Ślązacy-Niemcy, oni wszyscy przychodzą do muzeum i się tu odnajdują.

Myślę, że dobrze to zostało pokazane w filmie „Franek”, który można obejrzeć w niedawno otwartym Muzeum Powstań Śląskich. Kwestia tej różnorodności sprowadzona jest tam wprawdzie do emocji, ale to też jest bardzo ujmujące i potrzebne. Nie zapominajmy jednak, że aby na tych emocjach nie poprzestać, potrzebne są rozważania naukowe.

Co do samej dyskusji o wystawie. Moim zdaniem zabrakło jasnego przekazu, że muzeum to instytucja, która nie tylko przypomina przeszłość, ale jest również strefą komfortu, w której możliwe jest zaprezentowanie historii trudnej i wieloaspektowej, różnie odbieranej. Sama wystawa nie była de facto tematem licznych dyskusji. Tematem ówczesnych sporów były emocje ludzi, którzy zabierali głos, żeby zaprezentować swoje stanowisko dotyczące historii Górnego Śląska. Niektórzy „podczepili się” pod instytucję muzeum i próbowali wykorzystać ją do własnych celów. Uważam, że to nieuczciwe, przede wszystkim wobec odbiorców, którzy byli zupełnie zdezorientowani.

Na ile scenariusz, który zostanie zrealizowany, ewoluował w stosunku do tego, co powstało w 2012 roku?

Etap dyskusji publicznej prowadzony był równolegle z pracami projektowymi. Cały zespół historyków, zarówno z ramienia AdVenture (firma, która wygrała konkurs na scenariusz wystawy stałej – aut.), jak i zespołu w Muzeum Śląskim, te wątpliwości, które były zasadne, wziął pod uwagę. Kiedy po przyjściu do muzeum poprosiłam o pokazanie mi o jakie dokładnie elementy chodziło, to okazało się, że właściwie one się „znosiły”. Mieliśmy do czynienia z bardzo różną percepcją tego samego wydarzenia. W związku z tym nie pozostało nam nic innego jak zadbać o bezstronność decyzji historyków.

Czy wystawa o historii Górnego Śląska zostanie w jakiś sposób pokazana jeszcze przed otwarciem muzeum?

Każda wystawa poddawana jest recenzji, tak jak książka.

Kto przeprowadza tę recenzję?

Jeszcze nie mogę tego powiedzieć, bo nie zostały podpisane wszystkie stosowne umowy. Recenzję przeprowadzą profesorowie historii. Ich głównym zdaniem jest ocena, czy wystawa nie zawiera błędów merytorycznych. Kolejno będziemy wdrażać ich uwagi. Z częścią się zgodzimy, z częścią podejmiemy dyskusję. W międzyczasie nie ma sensu spotykać się z kimkolwiek, kto nie ma aparatu historycznego i wystawienniczego, żeby mógł ocenić tę wystawę. Będzie to możliwe dopiero w momencie realizacji, czyli już po zaaranżowaniu przestrzeni. Wystawa stała to nie jest rzecz zaklęta w kamieniu. Będzie ulegała zmianie. Jeżeli ktoś jakieś zdanie uzna za nieprawdziwe czy obraźliwe, to na pewno będziemy to wnikliwie badać i jeżeli będzie trzeba – zmieniać. Pracować możemy jednak wyłącznie na podstawie konkretów, a nie domysłów. Zawsze też jeśli ktoś ma pytanie na temat wystawy stałej, może je zadać na piśmie, a ja odpowiadam.

Trudno zadać pytanie nie wiedząc co dokładnie zawiera scenariusz wystawy.

Stowarzyszenie Kresowiaków zadało mi ostatnio pytanie czy na wystawie zostanie pokazana rola repatriantów z Kresów w historii Górnego Śląska, co nie wymagało wiedzy na temat scenariusza.

W programie działania, który przedstawiła Pani tuż po objęciu stanowiska, wiele miejsca zajmuje kwestia integracji Muzeum Śląskiego z Muzeum Górnośląskim w Bytomiu. Czy w Pani przekonaniu, finalnie te instytucje powinny zostać połączone?

Dobrze, że wspomniał pan o moim przekonaniu, bo ja mogę mieć swoje zdanie, a ostateczne decyzje o łączeniu, podziale czy likwidacji podejmują organizatorzy – w tym wypadku marszałek i minister kultury i dziedzictwa narodowego. Z mojej perspektywy, czyli osoby, która siłą rzeczy ma największe rozeznanie na temat obu muzeów, wynika, że to połączenie ma głęboki sens. Nie polegałoby ono na przenoszeniu kolekcji, ale na łączeniu działalności usługowej. Chodzi przykładowo o stworzenie wspólnego działu zamówień publicznych, marketingu czy kadr. Każde z tych muzeów ma swoją tożsamość i realizuje swoje zadania. Chciałabym, żeby ostatecznie powstała instytucja pod nazwą Muzeum Śląskie z oddziałami w postaci Muzeum Górnośląskiego i Centrum Scenografii Polskiej.

We wspomnianym programie wspomina też Pani o zoptymalizowaniu zatrudnienia. Na czym ta optymalizacja ma polegać?

W tej chwili w Muzeum Górnośląskim pracuje 65 osób, w Muzeum Śląskim 132 osoby. Na pewno będzie mniejsza liczba kierowników. Przykładowo wystarczy jedna wspólna pracownia konserwacji z głównym konserwatorem, jeden dział inwentarzu, jeden dział bezpieczeństwa itp. Chodzi o to, żeby zlikwidować „puste przebiegi”.

Optymalizacja zawsze na końcu sprowadza się do pytania, czy i ile osób straci pracę?

W Muzeum Śląskim musimy zatrudnić jeszcze 55 osób w związku z otwarciem nowej siedziby. W obu muzeach pracujemy nad zmianą regulaminu organizacyjnego. W Muzeum Górnośląskim nie zakładam redukcji etatów, bo zawsze uważam, że można przenieść ludzi do innego działu albo przekwalifikować. Chodzi o to, żeby zespól był elastyczny i gotowy do pracy.

Co stanie się z dotychczasową siedzibą Muzeum Śląskiego przy Alei Korfantego?

Jesteśmy zdeterminowani, żeby w budynku przy Al. Korfantego 3 otworzyć galerię fotografii oraz kontynuować działania edukacyjne.

Na wspomnianym już na początku naszej rozmowy spotkaniu z grupą mieszkańców, pojawiły się pytania o aranżację terenu wokół muzeum. Niektórzy oczekują, że załatwi Pani np. ławki przy alejkach. Będzie się Pani zajmować takimi sprawami?

Czuję się za to odpowiedzialna. Oczywiście projekt jest skończony, ale to jest zasadne. Wspólnie z władzami miasta, na pewno się tym zajmiemy. Jesteśmy już po pierwszych rozmowach. Myślę, że tego typu uwag już na etapie funkcjonowania instytucji będzie dużo, one się dopiero zaczynają pojawiać.

wzbudza duże zainteresowanie mediów. Fot. Tomasz Żak/UMWS
Muzeum Śląskie wzbudza duże zainteresowanie mediów. Fot. Tomasz Żak/UMWŚ

Jest Pani zapraszana na różne imprezy i spotkania. Na konferencje prasowe z Pani udziałem przychodzi wielu dziennikarzy. Czuje już Pani, że stanowisko dyrektora Muzeum Śląskiego, pewnie ze względu na nową siedzibę, stało się bardzo nobilitujące?

Za każdym razem kiedy spotykam się z ludźmi w przestrzeni publicznej, jestem zadziwiona ilością oczekiwań wobec Muzeum Śląskiego i mnie samej. Oznacza to, że muzeum jest niezwykle istotne dla życia społecznego w regionie. Nie wiem czy jestem w stanie wszystkiemu sprostać. Tego boję się najbardziej. Na pewno odczuwam również, że od dyrektora muzeum oczekuje się pewnej postawy. Ostatnio byłam np. pytana co to jest patriotyzm.

Jeszcze chwila i znajdzie się Pani w rubryce Dziennika Zachodniego, w której ocenia się jak ktoś się ubiera

Już byłam. W pierwszym miesiącu po objęciu stanowiska (śmiech).


Tagi:

Komentarze

  1. Ewa 16 lutego, 2015 at 11:25 am - Reply

    Niestety, w tych samych okolicznosciach dostala prace w obu poprzednich muzeach, cichaczem, wygryzajac innych – to trzeba umiec.

  2. były współpracownik 27 grudnia, 2014 at 1:47 pm - Reply

    oto cała Alicja Knast- nieudaczne brednie, niespójne, mętne, ani razu nie podołała wyzanczonym terminom, z MHZP odeszła z wilczym biletem – nie zrealizowała zadania, trzeba było zatrudnić drugiego dyrektora, ciekawe ze nie ma o niej mowy przy okazji otwarcia wystawy ? porazka, jedna wielka porażka. gdyby nie dostała roboty po znajomości to w ogóle by jej nie miala

  3. Pasjonatka życia muzealnego 15 grudnia, 2014 at 11:17 pm - Reply

    Jakim trzeba być człowiekiem, jaką koleżanką po fachu, żeby w obliczu bezprzykladnej nagonki i krzywdy wyrządzonej dyrektorowi Jodlińskiemu, a potem wobec zeszmacenia karierolubnego Ablamowicza, decydować się na podjęcie pracy w MŚ. Pani Alicjo, niech Pani nie udaje, że o niczym Pani nie wiedziała, nie znała kontekstu propozycji marszałka, że Pani się nie domyśla co stoi za propozycją 7-letniego kontraktu bez konkursu. Pani wszystko rozumie, rozumie Pani, że wystawę trzeba dogadać z politykami i usłużnie Pani to zrobi. Pytam: skąd to przekonanie, że i Pani kiedyś nie podzieli losu Ablamowicza, że z Panią obejdą się lepiej? Aha, i jeszcze jedno pytanie:To ile Pani zarabia na dwóch stołkach? Bo mówi się o 30 tysiącach zł. Czy tyle i czy na pewno walutą jest złotówka czy może srebrniki. I jeszcze taka uwaga: wszystko co Pani mówi o wystawie jest na tyle ogólne, że możnaby to przypisać równie dobrze dyrektorowi Jodlińskiemu. O co więc chodzi?

  4. sks 9 grudnia, 2014 at 8:32 pm - Reply

    bez konkursu na 7 lat – tak się rządzi Śląskiem

  5. J. 21 listopada, 2014 at 8:12 am - Reply

    Kpina, 7 lat kontraktu (nadal nie wiemy dlaczego), niejasne i sprzeczne opinie.

  6. Ola 18 listopada, 2014 at 5:40 pm - Reply

    Proszę o szerszą argumentację dot. rzekomych korzyści z połączenia Muzeum Śląskiego z Górnośląskim. Póki co, Pani argumenty są bardzo mętne i mało przekonujące. A jeżeli tak bardzo się Pani boi zamówień publicznych to chyba powinna się Pani zastanowić nad swoimi umiejętnościami menagerskimi.

  7. Michał 17 listopada, 2014 at 1:02 pm - Reply

    Smutne, że na tak ważne stanowisko powołuje się osoby z pominięciem procedury konkursowej. I to na aż 7 lat! W uczciwej rywalizacji nie miałaby szans ze zniszczonym przez takie zero jak Sekuła z PO kandydatem.

Dodaj komentarz

*
*